Archiwum Polityki

Służba zbrojna

Według policji i prokuratury nawet najbardziej uznane medyczne autorytety sprzedają swoje usługi polskiej mafii. Obwiniani lekarze mówią, że to prokuratura i policja zrobiły z nich przestępców, bo potrzebują sukcesu.

Pod koniec lutego policja zatrzymała trzech lekarzy z Wielkopolski. Dwóch aresztowano, trzeciego, Pawła P., ordynatora oddziału szpitala w Pleszewie, zwolniono za kaucją. Zarzucono im pomaganie postrzelonemu bandycie. Za wyjęcie kuli i niepowiadomienie o tym policji (lekarze mają obowiązek informowania organów ścigania o każdym, kto zgłosi się z raną postrzałową) mieli przyjąć 25 tys. zł łapówki. – Jeżeli zarzuty się potwierdzą, będę domagał się dla nich dożywotniego zakazu wykonywania zawodu lekarskiego – informuje rzecznik odpowiedzialności zawodowej Okręgowej Izby Lekarskiej w Poznaniu dr Krzysztof Kordel. Ale rzecznik z własnego doświadczenia – jest biegłym sądowym – wie, że jeżeli kula przeszyła ciało na wylot, to lekarz może pomylić się w ocenie. – W końcu przypadki ran od kuli nie są w praktyce lekarskiej częstym zjawiskiem – mówi.

Lekarze z Pleszewa mieli pecha, bo policja mając zeznania ujętych bandytów doszła do nich jak po nitce do kłębka. Ale takie sukcesy rzadko się funkcjonariuszom zdarzają. Do dzisiaj nie odnaleźli lekarzy, którzy opatrzyli rany gangsterom z grupy Mutantów rannym w strzelaninie w Parolach. Zginął wtedy policjant, a jednym z postrzelonych bandytów był Robert Cieślak. Musiał korzystać z pomocy lekarskiej. Była na tyle skuteczna, że Cieślak odzyskał zdrowie, ukrywał się wraz z Igorem Pikusem w podwarszawskiej Magdalence, gdzie zginął w czasie policyjnego ataku, ale wcześniej zabił dwóch policjantów.

Lekarze współpracują z przestępcami dla pieniędzy. Obowiązują stawki indywidualne. Za fałszywą diagnozę honorarium wynosi od kilku do kilkunastu tysięcy złotych. Za usunięcie kuli – nawet taniej. W zeznaniach składanych przez świadka koronnego Jarosława S., ps. Masa, pojawia się wątek lekarski, padają konkretne nazwiska, daty i zdarzenia.

Polityka 14.2004 (2446) z dnia 03.04.2004; Kraj; s. 24
Reklama