Od kiedy Dariusz Zastróżny (33 lata) ma w domu komputer, przestał przeklinać uliczne korki i brzydką pogodę. Zastróżny mieszka w podwarszawskich Łomiankach, pracuje zaś w stolicy w firmie kurierskiej Masterlink Express. Dojazdy do pracy jeszcze do niedawna były dla niego koszmarem. – Traciłem codziennie prawie trzy godziny – mówi. To się jednak zmieniło od czasu, kiedy został wirtualnym pracownikiem. – Praca Darka nie wymaga ciągłej obecności w biurze – mówi jego szef Mirosław Leszczyński, dyrektor operacyjny Masterlink. Zastróżny przygotowuje elektroniczne raporty dla klientów. Większość czasu i tak spędza przed monitorem. – To samo może robić w domu – mówi Leszczyński.
Do mieszkania w Łomiankach wstawiono komputer. Firma opłaciła stały dostęp do Internetu i komórkę, dzięki czemu szef ma ze swym wirtualnym pracownikiem ciągły kontakt. – Nasz system informatyczny widzi go tak, jakby siedział przy sąsiednim biurku – mówi Leszczyński. Dariusz Zastróżny cieszy się, bo ma teraz więcej czasu dla siebie i rodziny. Do firmy dojeżdża raz w tygodniu, żeby spotkać kolegów.
Szefowie Masterlink zauważyli, że chociaż nie mają pracownika obok siebie, jego efektywność wzrosła. – Eksperyment się udał – mówi Mirosław Leszczyński. Dlatego w Masterlink pojawiają się kolejne etaty na odległość. Korzystają z nich np. młode kobiety, które chcą urodzić i wychowywać dziecko. Eksperci są zgodni – takich ludzi jak Zastróżny będzie coraz więcej. Telepraca to jeden z najlepszych, ale nie jedyny sposób wykorzystania sieci. Nadchodzi druga rewolucja internetowa.
W pracy wysyłasz koledze e-maila z pytaniem, czy wybiera się na obiad, a on odpisuje: za chwilę.
W 2000 r.