Archiwum Polityki

Obsesja kontrolowana

Francuzi nie znoszą Anglików, bo ci są perfidni. Anglicy gardzą Francuzami, bo tamci się nie myją. W stulecie podpisania Entente Cordiale stereotypy o sąsiadach z obu stron kanału La Manche nie zmieniają się, ale dla dobra całej Europy przydałoby się nowe Serdeczne Porozumienie między Paryżem a Londynem.

W obfitym kalendarzu obchodów setnej rocznicy podpisania brytyjsko-francuskiego Entente Cordiale rzuca się w oczy brak jednej daty: 6 czerwca. Tego dnia przed 60 laty wojska brytyjskie i amerykańskie otworzyły drugi front w Europie, rozpoczynając wyzwalanie Francji spod hitlerowskiej okupacji. Organizatorzy imprez rocznicowych tłumaczą, że desant w Normandii nie był operacją francusko-brytyjską, tylko aliancką, przeprowadzoną pod dowództwem amerykańsko-brytyjskim, dlatego nie ma związku z Entente Cordiale. Historycznie rzecz biorąc to prawda, jednak faktem jest również, że wśród waśni politycznych, które dzielą dziś Francuzów i Anglików, spór o stosunek do Ameryki George’a Busha jest jednym z najbardziej gwałtownych. Dokładanie choćby symbolicznego wymiaru amerykańskiego do rocznicy, która ma łączyć, a nie dzielić sąsiadów po obu stronach kanału La Manche, nie jest nikomu potrzebne.

Francuzom i Anglikom potrzebne są dziś wspólne bankiety, pojednawcze gesty i przemowy, oficjalne wizyty królowej we Francji i prezydenta Chiraka w Londynie. Przydałyby się wspólne koncerty rockowe, parady jachtów w portach Bretanii i Kornwalii, mecze piłki nożnej i rugby. Nie od rzeczy byłyby wspólne inicjatywy kulturalne, jak choćby otwarcie francusko-brytyjskiego uniwersytetu. Francuzom i Anglikom przydałoby się uciszenie milionów anglo- i frankofobów w obu krajach i oddanie głosu nie mniej licznej rzeszy anglo- i frankofilów.

I tak właśnie będzie. Setna rocznica podpisania Serdecznego Porozumienia między byłymi potęgami kolonialnymi stworzy okazję do wielomiesięcznego świętowania wyjątkowego zjawiska, jakim są związki Francji z Anglią i Wielką Brytanią. Nie ma bowiem w Europie dwóch narodów żyjących tak blisko siebie i tak różnych. Tak sobą zafascynowanych i tak poirytowanych samym faktem, że ci drudzy istnieją.

Polityka 14.2004 (2446) z dnia 03.04.2004; Świat; s. 50
Reklama