Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Archiwum Polityki

Allenów dwóch

Ostatnie filmy Woody’ego Allena rozczarowywały. Najnowsza komedia romantyczna „Życie i cała reszta” przynosi radykalną zmianę.

Tylko bezkrytyczni wielbiciele twórczości znerwicowanego nowojorczyka doszukiwali się w mało zabawnych „Drobnych cwaniaczkach” czy w „Klątwie Skorpiona” subtelnych podtekstów, a widok mocno podstarzałego komika (67 lat) całującego się z podlotkami uznawali za pyszną zabawę. Filmowa obsesja Allena na punkcie młodych dziewcząt – w kontekście procesu o molestowanie własnego dziecka oraz związku z pasierbicą Soon Yi – w istocie budziła bardziej niesmak niż śmiech. Powtarzane zaś na okrągło dowcipy o seksie i śmierci nie odkrywały w zasadzie niczego nowego poza smutną prawdą, że Allen, choć utrzymuje godną podziwu aktywność zawodową, to jako artysta ma do powiedzenia coraz mniej.

Po serii dość błahych filmów, będących antologią wątków i postaci dobrze znanych z dawnych utworów reżysera, Allen objawia się w nowej dla siebie roli, oczywiście w ramach tej samej figury: wyalienowanego intelektualisty z Manhattanu, pytającego o „przeznaczenie człowieka w pustym wszechświecie, bez Boga, bez nadziei”. W „Życiu i całej reszcie” staje się mentorem, mędrcem spacerującym po Central Parku, który swoimi radami i zjadliwymi komentarzami stara się wskazać drogę młodszemu o 40 lat pisarzowi.

O scenach, w których Allen spoglądał łakomym wzrokiem na najpiękniejsze aktorki Hollywoodu: Julię Roberts, Mirę Sorvino, Helen Hunt, można tym razem zapomnieć. W nowym wcieleniu Woody-neurotyk jest już tylko gadatliwym nauczycielem ze szkoły publicznej, piszącym satyryczne kawałki do kabaretu; mściwym, zgorzkniałym mizantropem, któremu puszczają nerwy z powodu upokorzeń, jakich doznał od ludzi, w szczególności od byłych żon. Dawid Dobel (tak się nazywa grany przez niego bohater) wyładowuje złość demolując samochody albo strzelając do znienawidzonych osób.

Polityka 14.2004 (2446) z dnia 03.04.2004; Kultura; s. 68
Reklama