Archiwum Polityki

Polak nie, firma tak

Unia zamyka swoje rynki pracy przed pojedynczymi Polakami, a jednocześnie otwiera je dla naszych przedsiębiorstw. Liczy na to kilkaset firm usługowych z branży budowlanej, spożywczej i stoczniowej. W wielu przypadkach najprościej będzie znaleźć pracę w Unii zatrudniając się w kraju.

Rajmund Janczyk, przedsiębiorca z województwa opolskiego, na pewno będzie świętował dzień wejścia Polski do Unii. Od ośmiu lat prowadzi firmę, która na terenie Niemiec i Austrii buduje domy jednorodzinne i bloki. Interes idzie dobrze, zamówień jest sporo. – Prawdziwy wiatr w żagle złapię dopiero po 1 maja – zapowiada Janczyk. A sekret dotychczasowych sukcesów jest prosty. Do wykonania zleceń przewozi z Polski własnych robotników. Dzięki temu jest o 30–40 proc. tańszy od niemieckich podwykonawców. Janczyk zatrudnia na razie 50 osób, ale od kilku miesięcy szuka nowych partnerów w Szwecji, Belgii i Irlandii. Wie, że po 1 maja będzie mógł świadczyć usługi na terenie całej Unii. Za każdym razem do wykonania kontraktu będzie przywoził własną ekipę. – Przyjmę do pracy co najmniej sto osób – mówi Janczyk.

W ten sposób pracę w krajach Unii mogą znaleźć

robotnicy budowlani, inżynierowie, stoczniowcy, monterzy, masarze, rzeźnicy. Podczas gdy większość krajów Piętnastki zapowiada przynajmniej 2-letni zakaz wstępu dla pracowników z Polski, kilkaset firm już przygotowuje ekipy, które od maja ruszą na Zachód. Jak to możliwe? – Okresy ochronne dotyczą samodzielnego poszukiwania i podejmowania pracy przez polskich obywateli. Ograniczenia nie obejmują polskich przedsiębiorstw, które będą tam świadczyć usługi – tłumaczy mec. Tomasz Major z kancelarii prawnej Haarmann Hemmelrath. Np. stocznie francuskie, którym brakuje wykwalifikowanych pracowników, już dziś zlecają polskim firmom malowanie statków albo wykonanie elementów stalowych. Podpisywana jest umowa o dzieło i nasze spółki wysyłają do Francji własnych etatowych pracowników.

Polityka 15.2004 (2447) z dnia 10.04.2004; Gospodarka; s. 48
Reklama