Archiwum Polityki

Na początku było ego

Miłość bliźniego jest dzieckiem skrajnego egoizmu. Taki paradoksalny wniosek płynie z badań ewolucjonistów nad naszą moralnością.

Ciało George’a Price’a znaleziono w jednym z zaniedbanych londyńskich domów przeznaczonych do rozbiórki. Obdukcja wykazała, że popełnił samobójstwo. W zimnej, pustej i walącej się ruderze, w której mieszkał od jakiegoś czasu, znaleziono nieliczne jego rzeczy. Wśród nich kilka listów od oksfordzkiego biologa prof. Williama D. Hamiltona, z którym współpracował.

Hamilton jest jednym z wielkich rewolucjonistów we współczesnej biologii, współtwórcą neodarwinizmu. To właśnie on oraz Amerykanin prof. George C. Williams doszli do wniosku, że „dobro gatunku” nie jest nadrzędnym celem ewolucji. Wszystkie organizmy żywe działają wyłącznie na rzecz swoich genów. Dzięki takiemu podejściu wreszcie udało się wyjaśnić tajemnicze zjawiska, jak choćby wielkie społeczności owadów, w których tysiące osobników poświęca się dla dobra jednej królowej. Wbrew pozorom postępują one zgodnie z egoizmem własnych genów, gdyż swój sukces reprodukcyjny osiągają dzięki kolejnym pokoleniom sióstr i braci wydawanym na świat przez królową-matkę. Nie trzeba więc dochować się swoich potomków, by rozpropagować własne DNA. Teorię Williamsa i Hamiltona świetnie spopularyzował brytyjski biolog prof. Richard Dawkins w słynnej i dziś już klasycznej książce „Samolubny gen” (w Polsce po raz pierwszy ukazała się w 1996 r. nakładem wydawnictwa Prószyński i S-ka).

Samolubny płód

Neodarwinizm spowodował wstrząs porównywalny jedynie z publikacją „O powstawaniu gatunków” Darwina. Dotyczył bowiem źródeł zachowań nie tylko zwierząt, ale i człowieka. „Jesteśmy oto maszynami przetrwania – zaprogramowanymi zawczasu robotami, których zadaniem jest ochranianie samolubnych cząsteczek, zwanych genami.

Polityka 16.2004 (2448) z dnia 17.04.2004; Nauka; s. 82
Reklama