Archiwum Polityki

Hiphopowa bitwa na słowa

– Nie jestem krzesłem, więc nie będziesz na mnie siadał! Żeś na mnie najechał, teraz będziesz spadał! – krzyczy swojemu przeciwnikowi w twarz Diox, raper ze Starych Babic. Publiczność zagłusza następne dwa wersy chóralnym okrzykiem uznania. Jego szanse na wygranie bitwy właśnie gwałtownie wzrosły.

Wielka Bitwa Warszawska to jeden z najważniejszych w Polsce turniejów freestyle’owych. Freestyle to improwizowane rymowanie. Zawodnicy, już w trakcie rapowania do muzycznego podkładu, wymyślają kolejne wersy, wyrzucając z siebie szybki potok słów. Warunek: nie można wcześniej przygotowywać tekstu.

Bitwa to pojedynek (zazwyczaj jeden na jeden, choć zdarzają się i potyczki drużynowe), bezpośrednia konfrontacja w formie dialogu lub następujących po sobie dłuższych wejść. Na ocenę zawodnika ma wpływ sensowność jego wypowiedzi, regularność rymów, flow, czyli swoista płynność i naturalność, oraz ogólne wrażenie artystyczne, mierzone reakcjami publiczności.

Przestrzeń Graffenberga – mały, dość obskurny undergroundowy klub na warszawskiej Ochocie, w którym odbywa się turniej, wypełnia tłum młodzieży. Kaptury, czapki z daszkiem, szerokie spodnie, luźne bluzy. W wersji damskiej – wizerunek dziewczyn z teledysków amerykańskich raperów. Górna granica wieku nie przekracza, na oko, 25 lat. Powietrze jest sine od dymu papierosowego i palonej ukradkiem trawki. Atmosfera – bardzo pozytywna, bez wrogości.

Wielka Bitwa Warszawska składa się z czterech rund eliminacyjnych oraz finału. Każde eliminacje to miniturniej, z którego dwóch najlepszych zawodników przejdzie do finałowej rozgrywki. O te dwa miejsca walczy co tydzień 20 zawodników płci obojga. Przyjechali z całego kraju. Są wśród nich zarówno kulturalni studenci jak i uliczni twardziele. Każdy chce mieć własny styl rymowania. Rzadko któremu się to udaje – zazwyczaj (świadomie lub nie, trudno ocenić) kopiują najbardziej znanych polskich freestylerów, ich intonację, rytm. Z amerykańskiego rapu natomiast kalkują modne wyrażenia: „sprawdź to”, „flow” czy „flavour”.

Polityka 19.2004 (2451) z dnia 08.05.2004; Kultura; s. 54
Reklama