Archiwum Polityki

Zrób to sam

Rozmowa z Josephem Stiglitzem, najsłynniejszym współczesnym ekonomistą, o słabościach rynku i globalizacji

Jacek Żakowski: – Czy pan wierzy w rynek?

Joseph Stiglitz: – Oczywiście! Rynek może być najważniejszą instytucją stymulującą rozwój gospodarczy.

Może być czy jest?

Może być, jeżeli jest właściwie zorganizowany. Rynek źle zorganizowany, zarządzany i kontrolowany jest groźny. Zawodzi i powoduje problemy.

Gospodarcze czy polityczne?

Jedne i drugie. Źle zorganizowany rynek niszczy gospodarkę i równowagę społeczną. Psuje demokrację i wpędza ludzi w biedę.

Co to znaczy „źle zorganizowany rynek”?

Kłopot polega na tym, że nie istnieje żaden uniwersalny model idealnie skonstruowanego rynku.

Jakiś uniwersalny model współczesnej gospodarki chyba jednak istnieje i stopniowo upowszechnia się w świecie.

Jeżeli pan potrafi taki model opisać, to na pewno dostanie pan Nobla. Ja znam co najwyżej sztampy czy matryce, które kiepscy ekonomiści próbują przenosić z jednych krajów do drugich. Im wierniej je przenoszą, tym gorsze są rezultaty.

Dominuje opinia, że godny naśladowania jest model amerykański.

Sporo osób tak uważało jakieś dziesięć lat temu. Dziś nikt rozsądny nie mówi już o naśladowaniu. Międzynarodowy Fundusz Walutowy przez lata zachęcał do naśladowania z bardzo złym skutkiem dla wielu biednych krajów. Rosja, którą skutecznie do tego zachęcono, w latach 90. zniszczyła swoją gospodarkę i straciła nad nią kontrolę. Natomiast Chiny, które wybrały własną drogę stopniowego budowania rynku dostosowanego do sytuacji lokalnej gospodarki, odniosły wielki gospodarczy sukces.

Więc złe jest naśladowanie i przenoszenie rozwiązań z jednych krajów do drugich. Co jeszcze?

Polityka 20.2004 (2452) z dnia 15.05.2004; Świat; s. 52
Reklama