Archiwum Polityki

Zwłoki potrzebne bez zwłoki

„Mortui vivos docenti! ” (zmarli żywych uczą) – to hasło można odczytać na ścianach prosektoriów niemal całego świata. W Polsce tylko kilka zwłok rocznie ofiarowywanych jest polskim uczelniom, mimo że gest ten cieszy się akceptacją Kościoła.

Studentów jeszcze kształcimy przy zwłokach, ale o badaniach anatomicznych nie ma nawet co marzyć. Brakuje nam ciał. Tylko do celów dydaktycznych potrzebujemy 10–20 rocznie, a od ponad dwóch lat nie dostaliśmy ani jednego – martwi się prof. Janusz Moryś, kierownik Katedry Anatomii Prawidłowej gdańskiej AM. W innych uczelniach medycznych sytuacja nie jest lepsza. Kilkusetosobowe grupy studentów uczą się dysponując dwoma–trzema ciałami. Większość to zapas z lat 70. Nowe zwłoki trafiają się rzadko, w całej Polsce mniej niż 10 rocznie.

– Pobożnym życzeniem byłoby ok. 250 – po 25 dla każdej z uczelni. Niestety, mamy nieprecyzyjne prawo, niedoinformowane społeczeństwo oraz sytuację, w której pochówek nawet na koszt miasta jest dla kogoś interesem – wyjaśnia prof. Moryś. – Jeśli nic się nie zmieni, za kilka lat młodzi lekarze budowę człowieka znać będą tylko z książek i programów komputerowych.

Na początku lat 90. w Stanach Zjednoczonych wiele szkół medycznych zrezygnowało z zajęć prosektoryjnych. Uważano, że forma ta nie dość, że kłopotliwa, to jeszcze trąci myszką. W miejsce stołów sekcyjnych zainstalowano komputery przeznaczone do nauki anatomii, a zgromadzone szczątki ludzkie poddano kremacji i pochowano. Dziś we wszystkich amerykańskich szkołach medycznych znów sekcja zwłok jest podstawową metodą nauczania anatomii. Okazało się, że młodzi lekarze nauczani wirtualnie popełniają więcej błędów niż nauczani na zwłokach. – Nic dziwnego, uczyć się anatomii bez dostępu do ciała, to tak jakby ktoś chciał zostać leśnikiem, nie wchodząc do lasu. Ciało to układ skomplikowany. „Anatomia człowieka” Adama Bochenka (podstawowy polski podręcznik anatomii) wymienia ok. 300 kości, 400 mięśni, 250 tętnic i żył.

Polityka 20.2004 (2452) z dnia 15.05.2004; Społeczeństwo; s. 106
Reklama