Archiwum Polityki

Głowy od parady

W Niemczech wybierają nowego prezydenta. W odróżnieniu od USA, Rosji czy Francji głowa państwa ma w Republice Federalnej minimalną władzę wykonawczą. Najczęściej przecina wstęgi, składa oficjalne wizyty i wypowiada mądre uwagi. To jednak też może być siłą polityczną. Wszystko zależy od jakości głowy.

Prezydent Republiki Federalnej nie jest wybierany przez cały naród, lecz przez klasę polityczną w postaci posłów Bundestagu i przedstawicieli społeczeństwa delegowanych przez poszczególne kraje związkowe.

Kilku poprzedników pozostawiło po sobie jedynie garść złośliwych dowcipów, ale kilku było rzeczywistymi głowami państwa.

Gdy członkowie Rady Parlamentarnej powołanej we wrześniu 1948 r. do opracowania – pod okiem zachodnich aliantów – konstytucji powstającego państwa zachodnioniemieckiego spisywali ustawę zasadniczą, byli w trudnej sytuacji. Na niemieckiej państwowości ciążył nie tylko rok 1945 – klęska militarna, polityczna i moralna III Rzeszy, ale i rok 1933 – upadek republiki weimarskiej i klęska niemieckiej demokracji. Toteż ojcowie założyciele przyszłej republiki nie mogli ufać ani demokracji bezpośredniej, ani prezydenckiej, ani scentralizowanemu państwu niemieckiemu.

Toteż po dziś dzień plebiscyty i referenda odbywają się w Niemczech tylko lokalnie czy na płaszczyźnie partyjnej, jak w SPD. O tak kapitalnych sprawach jak przyjęcie przez Republikę Federalną eurowaluty czy eurokonstytucji decyduje parlament (i trybunał konstytucyjny), a nie powszechne referendum. Za taką konstrukcją prawną kryły się upiory przeszłości. Nie można tłumowi z piwiarni oddawać spraw wagi państwowej. Niech lud wybiera swych przedstawicieli, ale nie zbliża się zanadto do podejmowania decyzji.

Również radykalne obcięcie kompetencji prezydenta państwa było nauką wyciągniętą z 1933 r. W końcu to Paul Hindenburg (1847–1934) – prezydent Rzeszy w latach 1925–1934 – dał się w końcu skołować przez kanapowych prawicowych strategów, którzy wykombinowali sobie, że uda się im posłużyć Hitlerem, gdy ten zostanie kanclerzem rządu koalicyjnego nazistów i konserwatystów.

Polityka 21.2004 (2453) z dnia 22.05.2004; Świat; s. 56
Reklama