Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Archiwum Polityki

Światowy śpiewnik domowy

Sto jedenaście osób z siedemnastu krajów przystąpiło do V Międzynarodowego Konkursu Wokalnego im. Stanisława Moniuszki. Każdy musiał wykonać pieśń patrona. Większość uparła się śpiewać po polsku, więc z estrady w warszawskiej Operze Narodowej co i raz brzmiało coś w rodzaju „zal go zdjal” albo „gdibiś te de mno bila”.

Ja wcale nie chcę, żeby oni śpiewali po polsku, w regulaminie nie ma takiego wymogu – mówi Maria Fołtyn, twórczyni i dyrektor konkursu. – Przecież są tłumaczenia francuskie, włoskie, niemieckie. Kiedy się słucha tych pieśni w obcych językach, trudno uwierzyć, że to Moniuszko.

I rzeczywiście, nie wszystkie pieśni Moniuszki mają specyficznie polski charakter, a śpiewane w tłumaczeniach przypominają dzieła innych światowych twórców romantycznych. Chociaż kiedy Lorraine Hinds ze Stanów Zjednoczonych zaśpiewała po niemiecku swojskie „Po nocnej rosie” („Tauluft am Abend, kühlend und labend...”), brzmiało to w polskim uchu cokolwiek surrealistycznie; tym bardziej że piękna Amerykanka w prostej czarnej sukni i z upiętymi włosami wyglądała jak rzeźba afrykańska.

Najczęściej jednak uczestnicy konkursu z własnej nieprzymuszonej woli wybierali polski tekst. Chinka Guo Ling Wu rozpoczęła więc „Pieśń Nai” słowami „Sliczny czygielu, ptaszku maleni”, ale szczególną radość polskich słuchaczy wywołała śpiewając „ptaszku pieczony” (zamiast „pieszczony”).

Młodzi śpiewacy męczyli się z polszczyzną w nadziei, że to będzie tu dobrze widziane. Niektórzy nawet demonstrowali szerszą znajomość języka. – Dzień dobry, nazywam się Jennifer Rödel – przedstawiła się jury sopranistka z Niemiec, a wychodząc powiedziała: – Do widzenia. Inni dziękowali po polsku schodząc ze sceny. Zapewne chcieli też przełamać niezręczną ciszę – przewodniczący jury Kazimierz Kord zakazał oklasków.

Rzeź niewiniątek

Cisza przed i po występie – to bardzo deprymujące dla artysty, tym bardziej mało jeszcze obytego ze sceną.

Polityka 22.2004 (2454) z dnia 29.05.2004; Na własne oczy; s. 16
Reklama