Archiwum Polityki

Cios w CIT

Niemcy i Francuzi chcą podwyżki polskiego podatku

Mamy nowe pole konfliktu w Unii. Niemcy i Francja chcą, żeby Polska podniosła stawkę podatku dochodowego od firm. Dokładniej – domagają się tzw. harmonizacji podatków we Wspólnocie, a przynajmniej ustalenia minimalnego poziomu CIT dla wszystkich. U nich stawka wynosi ponad 30 proc., w krajach, które ostatnio wstąpiły do UE, jest dużo niższa (w Polsce 19 proc.).

Gerhard Schröder zaaplikował niemieckiej gospodarce ostrą kurację (tzw. Agenda 2010), która ma prowadzić do ograniczenia rozmiarów państwa opiekuńczego i rozdętych wydatków budżetowych. Jednocześnie Niemcy pozostają największym płatnikiem netto do kasy Wspólnoty. Mówią zatem: skoro sami zaciskamy pasa i nadal finansujemy znaczną część programów pomocowych, to trudno patrzeć obojętnie, jak nowi członkowie Unii, m.in. dzięki znacznym obniżkom podatków korporacyjnych, wysysają z naszego kraju inwestycje i kapitał. To przecież nic innego jak podatkowy dumping, prowadzony za pieniądze podatników największych i najbogatszych krajów Wspólnoty. Takiej argumentacji Schrödera i mocno popierającego go prezydenta Francji Jacques’a Chiraca trudno nawet się dziwić. Mają gospodarcze kłopoty i chcą się z nich wydobyć możliwie najmniejszym kosztem. Rzecz w tym, że gdyby nawet zharmonizować podatki (czyli tak naprawdę je zwiększyć), niewiele by to niemieckiej gospodarce pomogło, a wielu mniejszym zaszkodziło.

W Niemczech i we Francji na poziom konkurencyjności wpływają przede wszystkim nieporównanie wyższe niż w krajach wstępujących koszty pracy i poziom ochrony zatrudnionych. Niemiecki pracownik zarabia dziś średnio równowartość 26 dol. na godzinę, francuski czy brytyjski – 17 dol., a w krajach Europy Środkowo-Wschodniej tylko 4 dol.

Polityka 22.2004 (2454) z dnia 29.05.2004; Komentarze; s. 17
Reklama