Negatywna opinia delegatury ABW w Poznaniu nie pozostawia wątpliwości: „Wjazd i pobyt Ammara na terenie RP stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa i ochrony porządku publicznego”. Jest to pierwsza od sześciu lat negatywna opinia wydana w Poznaniu przez służby specjalne, które ustawowo opiniują wnioski o zezwolenie na czasowy pobyt w Polsce. – Trudno było ją zlekceważyć: kto ponosiłby odpowiedzialność, gdyby stało się coś złego? – uzasadnia odmowę urzędu Przemysław Pacia, dyrektor wydziału spraw obywatelskich Urzędu Wojewódzkiego.
Ahmed Ammar w 1989 r. rozpoczął naukę polskiego w słynnym łódzkim studium językowym, gdzie uczą się niemal wszyscy zagraniczni studenci. Rok później został studentem politologii w Uniwersytecie Adama Mickiewicza. – Wybrałem Poznań, bo studiowali tam już moi koledzy z Adenu – wyjaśnia.
Ammar skończył studia w 1995 r. z wynikiem dobrym
, został magistrem politologii międzynarodowej. Wyjechał do Jemenu, ale z zamiarem powrotu. – Chciałem odbyć studia doktoranckie, musiałem jednak uzyskać zgodę i stypendium jemeńskiego rządu – mówi. Odbył też wówczas miesięczną pielgrzymkę do Mekki.
W 1997 r. rozpoczął przewód doktorski i zaczął składać w poznańskim UW wnioski o zgodę na pobyt czasowy w Polsce. W marcu Ammar prosił o przedłużenie pobytu na rok. – Na takim statusie można przebywać nawet do końca życia. Pan Ammar argumentował, że już, już kończy doktorat, ale temat się rozrasta. Promotor i uczelnia potwierdzały jego słowa – przyznaje Pacia, który w kwietniu poprosił rektora o informację, czy termin obrony pracy został wyznaczony.
Odwołując się od decyzji, Ahmed Ammar wskazał, że oprócz pracy nad doktoratem uczy religii muzułmańskiej i języka arabskiego i że „najważniejszą jego działalnością jest pełnienie funkcji imama w Poznaniu i prowadzenie modlitw dla społeczności muzułmańskiej w tymże mieście”.