Nikt dokładnie nie wie, kiedy zginął ostatni suseł moręgowany. Ten rozmiarami zbliżony do wiewiórki, żyjący w koloniach gryzoń był pospolity jeszcze w połowie XIX stulecia od Głogowa po Gliwice. W latach czterdziestych XX w. jego zasięg ograniczał się już tylko do Opolszczyzny. Tam, intensywnie tępiony, dotrwał do 1979 r. Zasadniczą przyczyną jego wymierania było masowe przekształcanie nieużytków w wielkoobszarowe uprawy.
Spośród 455 gatunków ssaków, ptaków, gadów, płazów, ryb i krągłoustych, składających się na krajową faunę kręgowców, zagrożonych jest ok. 130. Co najmniej 60 z nich może wygasnąć w najbliższych dekadach. Suseł moręgowany był tylko utrapieniem rolników i jego los nie budził większych emocji. Co innego rysie, żbiki, niedźwiedzie, głuszce, cietrzewie.
– Polskie lasy pokrywają wprawdzie 28 proc. powierzchni kraju, ale w przeważającej części są to iglaste monokultury, gdzie średnia wieku drzew nie przekracza 60 lat. Nie ma w nich miejsca dla gatunków bardziej wymagających środowiskowo – wyjaśnia prof. Ludwik Tomiałojć z Polskiego Komitetu Światowej Unii Ochrony Przyrody (IUCN). Intensywny do niedawna wyrąb lasów mieszanych, nieprzemyślane osuszanie śródleśnych błot i mokradeł jest w zgodnej opinii biologów zasadniczą przyczyną załamania się populacji cietrzewia, szacowanej obecnie na 2 tys. sztuk, choć na początku lat osiemdziesiątych było ich jeszcze około 13 tys.
Jeszcze mniej liczny jest głuszec: 550–750 sztuk. W fatalnej sytuacji jest ptasia fauna błot i mokradeł – szczątkowe populacje bataliona, dubelta i orlika grubodziobego szanse przetrwania mają już tylko w Biebrzańskim Parku Narodowym.