Archiwum Polityki

Era cyborgów

Martin Rees, wybitny brytyjski uczony piastujący prestiżowe stanowisko Astronoma Królewskiego, twierdzi, że dla człowieka wiek XXI będzie stuleciem ostatnim.

Systemy techniczne tworzące infrastrukturę nowoczesnej cywilizacji są tak nasycone i złożone, że w każdej chwili mogą się zamienić w bomby zegarowe z uruchomionym zapalnikiem. Mogą eksplodować zwyczajnie, przez przypadek, w wyniku pecha, drobnego ludzkiego błędu: „Katastrofalne wypadki są możliwe nawet w dobrze prowadzonych i regulowanych instytucjach – ostrzega Rees. – Na przykład przypadkowe utworzenie lub emisja niebezpiecznego i szybko namnażającego się patogenu albo tragiczny w skutkach błąd w oprogramowaniu”. Uczony na tym nie poprzestaje i zapowiada, że w ciągu 10 lat pojedynczy ludzie zyskają taką moc destrukcji, wobec której obecne zagrożenie, jakie stwarza Al-Kaida, jest dziecinną igraszką. Wystarczy „zwykły fanatyk lub osoba niedostosowana społecznie z cechami osobowości, jakie mają współcześni projektanci wirusów komputerowych. Ludzi o takich cechach znaleźć można w każdym kraju: niewielu, to prawda, ale bio- i cybertechnologie w ciągu najbliższych lat staną się tak wszechmocne, że nawet jeden wariat to zbyt wiele”.

Zapowiedzi Królewskiego Astronoma współbrzmią z inną katastroficzną wizją przedstawioną w 2000 r. przez Billa Joya – guru informatycznego, twórcę wielu ważnych dla cywilizacji internetowej rozwiązań. W eseju „Dlaczego przyszłość nas nie potrzebuje?” („Why the Future Doesn’t Need Us?”) opublikowanym w amerykańskim magazynie „Wired” ostrzega przed wymknięciem się rozwoju technicznego spod kontroli. Postęp w informatyce, biotechnologii i nanotechnologii spowoduje, że najdalej w ciągu 25–50 lat powstaną systemy techniczne obdarzone inteligencją przewyższającą zdolności najgenialniejszych ludzi.

Polityka 51.2003 (2432) z dnia 20.12.2003; Nauka; s. 126
Reklama