Zagłębie Łysych – mówią o łódzkim osiedlu Dąbrowa działacze organizacji antyfaszystowskich. To właśnie na Dąbrowie mieszkają najwięksi zadymiarze wśród skinheadów. Łatwo znaleźć ulubione miejsca ich spotkań – znaczą je dziesiątki antysemickich napisów i nazistowskich symboli na okolicznych murach. Jednym z takich miejsc są ławki przy całodobowym sklepie na ul. Tatrzańskiej.
Tamtej soboty trzej miejscowi skini: 24-letni Tomasz Z.* pseudonim Misiek, o rok od niego młodszy Michał W. – Wujo i 26-letni Andrzej F. – Uszatek podejmowali na ławkach swoich gości: Dawida R., pseudo Hans (22 lata) z Bałut i pabianiczanina Marcina H. (20 lat). Jedyną kobietą w towarzystwie była Kinga Z., pracownica jednego ze śródmiejskich zakładów fryzjerskich. Koło północy przenieśli się do Miśka, który wynajmuje nieopodal mieszkanie. Po dwóch godzinach gospodarz powiedział kolegom, że chce dłuższą chwilę zostać sam na sam z Kingą. Hans, Uszatek i Marcin H. wyszli więc do sklepu po alkohol, a zmęczony imprezą Wujo pożegnał się i poszedł do domu. Wracając ze sklepu skinheadzi zauważyli 51–letniego Tomasza N.
Jak zeznali później jego sąsiedzi, mężczyzna co noc wychodził z domu przebrany za kobietę i zbierał makulaturę z okolicznych śmietników. Tak było i tym razem. Uwagę skinów zwrócił zarost na twarzy N. i niepewny chód w butach na obcasach. – Ciota! – krzyknął któryś i zaczął gonić Tomasza N. Ten rzucił się do ucieczki. Pękły paski w damskich butach na obcasach. Mężczyzna zrzucił je i biegł boso. Zdarli mu z głowy blond perukę, kraciastą damską bluzkę i niemodną spódnicę. Zerwali czerwone korale. Znaczyły cały szlak pościgu. Potem Hans uderzył N.