Archiwum Polityki

Epopeja prowincjonalna

Do rodzinnego miasteczka przyjeżdża Koli – niemłody już literat próbujący ze swoich wspomnień stworzyć opowieść o Pokoleniu – grupie młodych ludzi, którzy przyszli na świat w niewielkim prowincjonalnym miasteczku zaraz po odwilży październikowej 1956 r. Poza miejscem zamieszkania i datą urodzenia nie łączy ich niemal nic. Są dziećmi lekarzy, sklepikarzy bądź alkoholików, mają ambicje społecznikowskie lub artystyczne, marzą o zawodzie baletnicy lub zwykłego mechanika. Jedni robią kariery polityczne, inni staczają się w peerelowską otchłań beznadziei i upokorzenia, jednym pomaga wieloletni romans ich rodziców z władzą, na innych ciąży piętno złego pochodzenia, urodzenia bądź zawodu. Rytmu ich życia nie regulują ani wydarzenia rangi światowej, ani pory roku, ale ich własne tajemnice oraz mniej lub bardziej doniosłe wydarzenia miasta – narodziny, szkoła, dojrzewanie, ambicje, romanse, śmierć.

W powieści „Julita i huśtawki” Hanny Kowalewskiej przenikają się trzy co najmniej płaszczyzny – obyczajowa, z silnym dramatycznym i sentymentalnym, ale nie łzawym wątkiem miłosnym, historia Koli, który próbuje ułożyć jakoś swoje nieprzystające do obyczajowości małych miasteczek stosunki z zamężną mieszkanką Rodzinnego – Metką, oraz najmniej wyeksponowany, choć wielce znaczący, obraz PRL od lat 50. do jego upadku. Wszystko to przenika postać Julity, jedynej osoby w miasteczku, w której obecności wszyscy mieszkańcy odczuwają metafizyczny powiew dobroci. „Julita i huśtawki” stanowi przejmującą, językowo sugestywną opowieść o przeznaczeniu i próbach przeciwstawiania mu się, o straconych złudzeniach i za wysokich aspiracjach, o koszmarze małomiasteczkowego życia, balansowaniu pomiędzy pustką wielkich miast a monotonią Rodzinnego.

Polityka 47.2003 (2428) z dnia 22.11.2003; Kultura; s. 63
Reklama