Archiwum Polityki

Oś zła mniej zła

Czy to pojmanie Saddama wywołało falę niespodziewanych wydarzeń na świecie?

Pułkownik Muammar Kadafi zrezygnował z broni masowego rażenia i wspierania terroru, czym uruchomił lawinę dobra. Kim Dzong Il z Północnej Korei robi teraz to samo, bo Chińczycy doszli nagle do wniosku, że nie opłaca im się tolerować dłużej jego awanturnictwa. Egipt wznawia stosunki dyplomatyczne z Iranem, zerwane przed ćwierćwieczem po ucieczce szacha Rezy Pahlaviego do Kairu. Prezydent Syrii daje sygnały nienawistnej mu Turcji, że trzeba rozmawiać o Kurdach, bo Kurdowie w północnej, amerykańskiej, strefie Iraku zażądali autonomii. Władze arabsko-islamskiego Sudanu podpisują układ pokojowy z rebeliantami murzyńsko-chrześcijańsko-animistycznego południa i kończą trwającą ponad 20 lat wojnę domową. Pakistan ustępuje z twardego stanowiska w sprawie referendum w Kaszmirze i powraca do rozmów pokojowych z Indiami. Iran przyjmuje samoloty amerykańskie z pomocą po trzęsieniu ziemi w Bam. Wspomniana już Libia sugeruje, że mogłaby uznać Izrael. Zgromadzenie wodzów plemiennych Afganistanu uchwala konstytucję i zapowiada wybory prezydenckie, po których prezydent będzie miał coś do powiedzenia.

Co to wszystko znaczy i dlaczego odbywa się naraz i teraz? Czy jest to jeden proces, czy różne procesy od siebie niezależne? Tłumaczenie tej pozytywnej erupcji zdarzeń pokojowych inwazją George’a Busha w Iraku nie wszystko wyjaśnia, bo sama inwazja jest przecież bardzo rozmaicie w świecie oceniana. Ale pojmanie Saddama Husajna i lęk różnych jego sojuszników, że zacznie mówić jako – powiedzmy – „świadek koronny”, może być przyczyną ruchów uprzedzających, które uchroniłyby Libię, Sudan, Syrię, KRLD, Pakistan, Egipt i Iran przed karnymi ekspedycjami chirurgicznymi Busha. Obecnego prezydenta USA nie ma co demonizować, ale może on sobie teraz na wiele pozwolić, bo wybory na następną kadencję ma raczej wygrane.

Polityka 3.2004 (2435) z dnia 17.01.2004; Komentarze; s. 16
Reklama