Archiwum Polityki

Uwaga mobbing!

Znowelizowany właśnie kodeks pracy nałożył na pracodawców nakaz zwalczania zjawiska, nazwanego z angielska mobbingiem. Słowa, które dosłownie znaczy „rzucać się na kogoś”, nie przetłumaczono, być może przeczuwając, że eliminacja tego odwiecznego problemu pozostanie tylko pobożnym życzeniem.

Do tej chwili jeszcze się jakoś trzymała. Owszem, przerywała opowieść co kilka zdań, pauzy były długie, jakby miało już nie być dalszego ciągu. Głos jej się łamał, a dłonie wykonywały dziwny taniec, zaciskając się w pięści albo splatając razem, aż opuszki palców stawały się białe. – Proszę wybaczyć, ale mimo że od pobytu w szpitalu psychiatrycznym minął rok, z moim zdrowiem nadal nie jest najlepiej. Nie umiem jeszcze kontrolować reakcji, kiedy opowiadam o tym, co szef mi zrobił w czasie ostatnich tygodni mojej pracy w firmie. Rzeczywiście, zaraz po pierwszych słowach rozpłakała się.

– Przygotowali dla mnie pokoik, właściwie kanciapę, dwa metry na dwa. Było tam tylko malutkie okienko, zniszczone biurko i gwóźdź wbity w ścianę, żeby było gdzie powiesić płaszcz. Krzesło musiałam już przynieść z domu. Nie miałam ani komputera, ani kalkulatora, nawet telefonu. Jedynym moim zadaniem było siedzenie w tej kanciapie osiem godzin. Nie wolno mi było opuszczać tego pokoju, wchodzić do innych, rozmawiać z kolegami. Nic, tylko siedzieć.

Wytrzymała miesiąc. Odeszła z firmy za porozumieniem stron. I o to właśnie chodziło jej szefom.

Ciągle ma nadzieję, że wróci do pracy, że będzie jak dawniej, zanim jeszcze zaczęła się nagonka, więc nie chce wymieniać nazwy firmy, nazwisk ludzi, którzy ją skrzywdzili, ani nawet swojego. Na razie tylko imię – Grażyna. Boi się, że spali w ten sposób za sobą mosty, że firma tego nie wybaczy.

Do stycznia 2003 r. pracowała w dużym koncernie tytoniowym. Dwadzieścia siedem lat. Początkowo, po prywatyzacji i przejęciu firmy przez Francuzów, szło jej bardzo dobrze. Pion sprzedaży, od którego w zasysającej każdy towar gospodarce socjalistycznej niewiele zależało, nagle stał się oczkiem w głowie zagranicznego inwestora.

Polityka 3.2004 (2435) z dnia 17.01.2004; Temat tygodnia; s. 20
Reklama