Archiwum Polityki

Nasz gadzi mózg

Prawdopodobnie wszystkie cywilizacje we Wszechświecie giną wskutek wewnętrznych konfliktów. Czy nas spotka ten sam los?

Gdzież oni są? – zapytał niegdyś słynny fizyk Enrico Fermi o istnienie w kosmosie istot inteligentnych, formułując jedną z najbardziej niepokojących zagadek naszych czasów, określaną jako paradoks Fermiego. To bowiem dramatyczne pytanie uzmysławia nam przerażający fakt, że zamiast tętniącego życiem kosmosu wokoło nas panuje wielka cisza. Dzisiaj, po zlokalizowaniu już ponad stu planet poza Układem Słonecznym, prawdopodobieństwo, że we Wszechświecie istnieje życie, staje się coraz większe. Charles Lineweaver, australijski planetolog, na podstawie najnowszych obliczeń szacuje w „Astrophysical Journal” z grudnia 2003 r., że w samej tylko Drodze Mlecznej istnieje około 30 mld stref, w których panują przyjazne warunki dla życia. Z kolei uczestnicy konferencji Thermophiles 2003 w Londynie, poświęconej organizmom żyjącym w wysokich temperaturach, uważają, że skoro znamy organizmy żyjące we wrzącej wodzie czy w lodach Antarktydy, to życie może istnieć też na planetach niepodobnych do Ziemi.

Tymczasem obcy nie tylko tu nie lądują, ale nie możemy zaobserwować nawet śladów ich istnienia. Istnieje wiele hipotez na temat tej kosmicznej ciszy. Brakuje natomiast danych do stworzenia teorii odpowiadającej rygorom nauki. W takich sytuacjach nauka wykorzystuje postulat określany jako brzytwa Ockhama: za prawdziwe uznaje się hipotezy wyjaśniające dany problem w sposób najprostszy. Takim najprostszym rozwiązaniem paradoksu Fermiego jest hipoteza, która za przyczynę wielkiego milczenia uznaje samozagładę wywołaną sprzecznościami tkwiącymi w każdej cywilizacji. „Największe ryzyko zagłady w skali kilkuset lat lub krótszej wydaje się wynikać z aktywności zaawansowanej cywilizacji technicznej” – twierdzi na przykład Nick Bostrom, specjalista od globalnych katastrof z Uniwersytetu Kalifornijskiego.

Polityka 3.2004 (2435) z dnia 17.01.2004; Nauka; s. 68
Reklama