Archiwum Polityki

Odcienie zieleni

Nie można mówić o modzie na ogrody, tak jak nie można mówić o modzie na jedzenie czy spanie. Ogród jest ludzką potrzebą. Znacznie szlachetniejszą niż siedzenie przed telewizorem!

Przez wiele lat prywatny ogród uważany był za rarytas, a nawet niepotrzebny zbytek. Państwo finansowało zieleń miejską, opłacając z naszych pieniędzy utrzymanie wspólnych skwerów i parków. Odziedziczyliśmy z tych czasów szarobure, wielopiętrowe blokowiska, z mieszkaniami bez widnych kuchni i z balkonami dla mrówek. W tej jednolitej szarości tradycja otaczania się zielenią odeszła w zapomnienie. Ogrody botaniczne niczym muzea stały się azylem dla nietuzinkowych roślin. W ogródkach działkowych uprawiano tanią marchew i pomidory, nie zastanawiając się nad tym, że ozdobny warzywnik może być perłą wśród zagonów jarzyn, posadzonych w monotonnych rzędach.

Hossa na prywatny ogród rozpoczęła się z początkiem lat 90., co nie oznacza, że wcześniej amatorzy tej sztuki żyli w ukryciu. Wiele firm zakładających ogrody otrzymało jednak pierwsze zlecenia od obcokrajowców, którzy zaczynali się w Polsce osiedlać. Po przeprowadzce na nowe miejsce zobaczyli budynek, skromny trawnik i zaczęli tęsknić za własnym kawałkiem zieleni, pozostawionym gdzieś w Niemczech, Holandii czy Francji.

- Aby porównać nasze ogrody z tamtymi, wystarczy wyjrzeć przez dowolne okno w Polsce i przyjrzeć się, co za nim rośnie - mówią znawcy sztuki ogrodniczej. - A potem przenieśmy się do Zachodniej Europy i tam otwórzmy przypadkowe okno. Gdyby ktoś chciał mieć większe kompleksy, proponujemy wycieczkę do Japonii.

Trudności ze znalezieniem w Polsce ciekawego, dobrze utrzymanego ogrodu ma również Mariusz Pasek, który w piśmie "Murator" prowadzi dział poświęcony problematyce ogrodniczej. I wcale go nie dziwi, że do konkursu, który redakcja organizuje od trzech lat, zgłasza się raptem kilkanaście osób. To ci odważni, którzy próbują udowodnić, że ich ogród jest najładniejszy.

Odętki, czyśćce i trytomy

Jak powinien wyglądać ładny ogród?

Polityka 27.1998 (2148) z dnia 04.07.1998; Społeczeństwo; s. 64
Reklama