Archiwum Polityki

Mickiewicz wielkim poetą był

W przedmowie do francuskiego wydania "Pana Tadeusza" wyraża pan obawę, że najważniejsza rzecz w poemacie, czyli transformacja zwyczajności, jeżeli zostanie pozbawiona kontrastu z dyscypliną wiersza, pozostanie nieprzetłumaczalna. Mimo tych lęków zdecydował się pan zarekomendować czytelnikowi francuskiemu epopeję narodową. "Dziady" nie miały już tego szczęścia. Tłumacz pozostał ten sam, pan jednak odmówił napisania wstępu do ich francuskiego przekładu. Dlaczego?

O przekładzie "Pana Tadeusza" powiedziałbym, że jest znośny. Przekład "Dziadów" przeczytałem bardzo uważnie, ale na propozycję napisania przedmowy odpowiedziałem stanowczo: nie. Nie - z miłości do Mickiewicza. Uważam, że powinienem bronić interesów poety. Przyswoiłem zagranicznemu czytelnikowi poezję Herberta, Aleksandra Wata i Anny Świrszczyńskiej. Dbam więc o gospodarstwo polskiej poezji. W tym przypadku zdecydowałem, że jednak nie mogę z czystym sumieniem Adama Mickiewicza narażać.

Co jest dla poety niebezpiecznego w tym przekładzie?

Jest to przekład wierszem. Jego nieczytelność czy niezrozumiałość nie jest winą tłumacza. Nie można go winić za to, że język Mickiewicza i język francuski nie przystają do siebie. Uznałem, że Francuz po przeczytaniu "Dziadów" uzna w najlepszym wypadku, że jest to utwór, któremu brakuje koherencji. Aby cokolwiek z tego zrozumieć, Francuz musiałby pójść w Dzień Zaduszny na cmentarz w Polsce i zobaczyć, że obrzęd dziadów, co prawda jeszcze silniejszy we wschodnim chrześcijaństwie, u nas jest również bardzo żywy. Jest to dramat słowiański, zakorzeniony bardzo głęboko w polskiej uczuciowości i polskiej religijności. Pomysł wykorzystania obrzędu dziadów, scenicznie absolutnie genialny, bez znajomości tych wszystkich uwarunkowań może być niezrozumiały.

Polityka 28.1998 (2149) z dnia 11.07.1998; Kultura; s. 42
Reklama