Archiwum Polityki

Historia nas nie zbawi

Nocą 30 czerwca 1988 r. Jan Strzelecki, wracając od przyjaciół, nie dojechał do domu. Na nadwiślańskim bulwarze skończyła mu się benzyna i samochód stanął. Wczesnym rankiem znaleziono go opodal nieprzytomnego, z pogruchotaną kijem czaszką, bez pieniędzy i dokumentów. 11 lipca zmarł nie odzyskując świadomości. Po procesie, ciągnącym się rok z górą, zostało uznanych winnymi morderstwa i skazanych dwóch lumpów.

Dla licznego grona przyjaciół zabitego śmierć ta i jej okoliczności były wstrząsem. Czuliśmy zgrozę w obliczu bezmyślnego okrucieństwa bandyty i czuliśmy bezmiar straty. Strzelecki był człowiekiem znanym, popularnym, przez wielu kochanym. Tłum szedł za trumną na Cmentarzu Powązkowskim. Czcił jego pamięć uroczystym wieczorem PEN Club. Polskie Towarzystwo Socjologiczne poświęciło sesję naukową jego życiu i twórczości. Czytelnik pospiesznie wydał dwie, przez samego jeszcze autora przygotowane jego książki: "Ślady tożsamości" i "Socjalizmu model liryczny". Zbiorowym sumptem utworzony został w PEN Clubie fundusz Nagrody im. Jana Strzeleckiego, która miała być przyznawana co roku "za dzieło dające wyraz wartościom, jakim służyła twórczość autora ťPrób świadectwaŤ".

Pisali o zmarłym Leszek Kołakowski, Tadeusz Mazowiecki, Jerzy Turowicz, Antonina Kłoskowska, Artur Międzyrzecki, Marcin Czerwiński, Jerzy Szacki, Adam Michnik - i wielu innych, których nazwiska mają swą wagę w kulturze polskiej. Andrzej Mencwel poświęcił ideowej formacji Jana Strzeleckiego trzy bogato udokumentowane studia, które weszły w skład jego niedawno wydanej książki "Przedwiośnie czy potop". Co więcej, wszystkie te teksty nie miały charakteru banalnych, choć sercem pisanych wspomnień: każdy z nich był rzetelną próbą dotarcia - od różnych stron - do tego, co stanowiło istotę ideowego przesłania i magię tak intensywnie przez wielu z nas odczuwanej obecności Jana Strzeleckiego.

Nikt więc nie może powiedzieć, że pamięć o nim się zatarła, a dzieło nie zostało docenione. Wszelako minęło dziesięć lat i w życie dojrzałe weszły legiony ludzi, którym ta twarz i nazwisko nic już nie mówią (i dawniej przecie nie wszystkim mówiły) i dla których także historyczne konteksty tego pisarstwa są odległe i nieważkie niczym dzieje Babilonu i Asyrii.

Polityka 28.1998 (2149) z dnia 11.07.1998; Społeczeństwo; s. 62
Reklama