Archiwum Polityki

Powrót do Sarajewa

Przed pięciu laty wydobyliśmy z oblężonego Sarajewa Karolinę, Polkę, i jej męża Omera, bośniackiego muzułmanina. Zamieszkali w Warszawie. Ale Omera ciągnie do rodzinnego miasta. Jeździ patrzeć, jak Sarajewo leczy rany. Na chorobę zwaną posttraumatycznym stresem cierpią tutaj wszyscy: żołnierze i cywile, kobiety i mężczyźni, dorośli i dzieci. Podobno najlepszym lekarstwem jest czas. Ale dwa i pół roku od zakończenia wojny w Bośni to zbyt mało lekarstwa. Tym bardziej że na południe od Sarajewa, w Kosowie, wybucha nowa wojna. W bałkańskim kotle wrze bez przerwy. Czy z Kosowa też trzeba będzie wyciągać ludzi?

Słońce świeci inaczej

Sarajewo otrząsa się z bólu. Pracują sklepy, kina, teatr. Jeżdżą tramwaje, ruszyły podmiejskie pociągi. Z lotniska startują samoloty oznaczone napisem: Air Bosnia. Tu i ówdzie krzątają się ekipy budowlane. O wojnie przypominają setki zrujnowanych przez pociski domów, okna bez szyb i tablice z białego piaskowca umieszczone na murach. Na tablicach z kronikarską dokładnością zapisano daty i liczby. 27 maja 1992 r. - od pocisku zginęło 17 mieszkańców; 12 lipca 1993 r. - śmierć poniosło 14 obywateli; 28 sierpnia 1993 r. - zginęły 43 osoby; 5 lutego 1994 r. - pocisk zabił 67 mieszkańców (tablica umieszczona obok bazaru w centrum Sarajewa).

- A z naszej ulicy zginęły tylko cztery osoby - mówi Omer, który oprowadza po Sarajewie z wprawą zawodowego przewodnika (przed wojną pracował w biurze turystycznym). - Miała szczęście nasza ulica.

W wielu punktach miasta pracują ekipy saperów - trwa wielkie rozminowywanie. - To najlepiej płatna praca - mówi Omer. - Ochotników szkoli się w Niemczech. Zarabiają około 2 tysięcy marek na miesiąc.

Wielu chciałoby znaleźć zajęcie przy rozminowywaniu. Panuje bezrobocie. Dlatego młodzi uciekają z Sarajewa, uciekają z Bośni. Główny cel wyjazdów: USA. Syn Omera wraz z żoną, Serbką, i dwojgiem dzieci od roku mieszka w Ameryce. Wnuk przysłał dziadkowi kartkę z pozdrowieniami: powodzi nam się dobrze, tata ma pracę, ja chodzę do szkoły, ale bardzo tęsknimy. I dopisek: tu zawsze świeci słońce, ale ono świeci inaczej niż w Sarajewie.

Teraz do Ameryki wybiera się córka Omera ze swoją rodziną.

- Już niedługo miasto opustoszeje - martwi się Omer. - Zostaną tylko starzy i chorzy.

Polityka 28.1998 (2149) z dnia 11.07.1998; Na własne oczy; s. 76
Reklama