Archiwum Polityki

Skosztuj pamuły

Swojskie klimaty kulinarne mają coraz więcej zwolenników, zwłaszcza wśród zamożniejszych i lepiej wykształconych Polaków. Kuchnia chłopska i szlachecka to dziś dobry biznes.

Widok obskurnego, odrapanego budynku typu Lipsk, wciśniętego między rudery warszawskiego getta na tle szarych mrówkowców osiedla Za Żelazną Bramą, sprawia ponure wrażenie. Zmienia się ono, gdy wejdziemy do mieszczącej się tam Folk Gospody. W tych samych pomieszczeniach, gdzie przed laty pustkami ziały półki społemowskiego supersamu, a jeszcze niedawno funkcjonował irlandzki pub i prywatna klinika, teraz panują swojskie klimaty. Posadzkę z lastriko przysłoniły podłogi z surowego dębowego drewna, zamiast tandetnego plastiku i szkła – na ścianach rustykalne tynki i pachnące starością deski. Pod sufitem krokwie przeniesione z prawdziwej wiejskiej chałupy, a w kącie piec chlebowy. – Zdecydowałem się promować polski folklor – mówi Piotr Popiński, współwłaściciel Folk Gospody, który zainwestował w nią zyski z prowadzonej przez siebie sieci azjatyckich fast foodów.

Kryta strzechą lub gontem drewniana chata i wóz drabiniasty to zewnętrzne i najbardziej rozpoznawalne atrybuty nowej mody. Jej głównym przejawem jest rosnący apetyt na prawdziwe wiejskie wędliny oraz lokalne i regionalne przysmaki robione domowym sposobem – mniej trwałe, lecz za to smaczne i pozbawione chemicznych konserwantów i polepszaczy.

Moda na folklor powróciła w drugiej połowie lat 90. Wtedy ożywiły się skanseny, które zaczęły organizować m.in. wypieki chleba. – Jeszcze 10 lat temu mieliśmy rocznie 12 tys. gości, dziś mamy ich trzy razy więcej – mówi dr Wojciech Gil, etnograf, który tchnął życie w skansen w Pstrążnej w Kotlinie Kłodzkiej.

Człowiekiem, który sprawił, że kaszanka, smalec i kiszony ogórek powróciły triumfalnie na polskie stoły, jest krakowski restaurator Jan Kościuszko – twórca sieci regionalnych restauracji Swojskie Jadło.

Polityka 42.2004 (2474) z dnia 16.10.2004; Gospodarka; s. 40
Reklama