Archiwum Polityki

Pieszczoty za pieniądze

Lojalności nie można kupić. To przecież cecha prawdziwego przyjaciela. Nasi nowi przyjaciele mają na imię Netia, Goodyear albo Heyah. Zamiast banalnie obniżać ceny, kusić kolorową kartą, kazać zbierać punkty, wolą otwierać dla nas kluby. Oczywiście kluby przyjaciół.

Już zaledwie 5-proc. przyrost stałych klientów powoduje zwiększenie przychodów firmy co najmniej o 25 proc. Nic dziwnego, że menedżerowie wydają fortuny na systemy informatyczne do podtrzymania tzw. relacji z klientem. Jak wyliczył Harvard Business Review, tylko w 2000 r. 16 największych europejskich sieci handlowych na projekty wspomagające lojalność konsumentów przeznaczyło 1 mld dol. Najczęściej firmy kuszą rabatem lub punktami za zrealizowane zakupy. Jeśli uzbiera się odpowiednią ich liczbę, można zamieniać je na nagrody.

Karty i kupony lojalnościowe sprzedawcy wciskają już jednak wszędzie. Klienci pozapisywali się do wielu programów, ale – paradoksalnie – mało kto pozostaje im wierny. Co więcej, wierność oparta wyłącznie na korzyściach finansowych jest zawsze krucha. Wystarczy, że konkurencja zaproponuje większy rabat i klient znika. Antidotum na to przykre z punktu widzenia producentów zjawisko mają być kluby konsumentów. Są to programy lojalnościowe skierowane do wybranych grup. Tu firmy starają się nas uwieść w bardziej wyrafinowany sposób.

Już samo pojęcie klubu daje poczucie elitarności

– dołączamy przecież do wybranej, a więc w domyśle lepszej, części społeczeństwa. To nie przypadek, że kluby zakładane są zazwyczaj wśród ludzi sięgających po towary i usługi z górnej półki. To jasne, że warto o nich dbać, bo klient im bogatszy, tym słabiej reaguje na poziom i zmiany cen. Choć i tu, rzecz jasna, zdarzają się wyjątki.

Grupa Goodyear sprzedaje opony pod markami Dębica, Goodyear i Dunlop. Ale do konsumenckiego klubu mogą należeć tylko użytkownicy dwóch ostatnich, droższych marek. W przypadku Dębicy klubu tworzyć nie warto. Te opony kupują ludzie, dla których ważna jest przede wszystkim niska cena. Na ich lojalność nie ma co liczyć.

Polityka 40.2004 (2472) z dnia 02.10.2004; Gospodarka; s. 38
Reklama