Piotr Majewski: – Warto było poświęcić połowę życia Kopernikowi?
Owen Gingerich: – Z pewnością. Dzięki Kopernikowi zwiedziłem prawie cały świat w poszukiwaniu najstarszych egzemplarzy jego dzieła „De revolutionibus”. Najbardziej ekscytujące dla mnie jest obcowanie z materią XVI-wiecznych ksiąg, które nie tylko zawierają myśl wielkiego uczonego, ale także pamiętają jego czasy. Naukowym wyzwaniem było dla mnie zrozumienie powodu, dla którego skromny kanonik podjął ryzyko umieszczenia Słońca w centrum Wszechświata, natomiast Ziemi kazał krążyć po orbicie. Interesuje mnie historyczny kontekst odkrycia Kopernika: dlaczego pomysł nowego porządku kosmologicznego zrodził się w XVI w., a nie np. sto lub pięćset lat wcześniej?
Udało się panu tego dociec?
Historia dostarcza nam podpowiedzi. Wiemy z całą pewnością, że Kopernik gromadził książki i czerpał z nich wiedzę. Wynalezienie prasy drukarskiej sprawiło, że myśl utrwalona na papierze mogła swobodnie podróżować przez kraje ówczesnej Europy oraz do Nowego Świata. Wielkie odkrycia geograficzne udowodniły z kolei, że obowiązująca od czasów starożytnych geografia ptolemejska jest anachroniczna. Wreszcie na początek XVI w. przypada czas narodzin nowych ruchów religijnych. Kopernikowi przyszło więc żyć w okresie ogromnych przemian w pojmowaniu świata. Moim zdaniem z tych ciekawych czasów wyrosła genialna teoria heliocentryczna, zapisana w „De revolutionibus”, która pchnęła naukę na nowe tory.
Dzieło to znane jest przecież od dawna. Co zatem zafrapowało w nim uczonego z Harvardu?
W latach 60. ubiegłego stulecia sztandarową opinią o „De revolutionibus” było zdanie historyka astronomii Arthura Koestlera, który napisał, że odkąd dzieło Kopernika opuściło prasę drukarską, nikt go nie przeczytał.