Kaukaz liczy dni. Od masakry w Biesłanie musi minąć dni czterdzieści. Tyle trwa żałoba. A potem się zacznie.
Cmentarz wyrósł w ciągu jednego dnia tuż obok szosy. Z daleka widać: łąka kwiatów na burym polu, miasto świeżych grobów. Tamtego dnia było tu sto siedemdziesiąt pogrzebów. Dzieci, rodzeństwo, dwójka, trójka, matka z synem, ojciec z córką, z matką, całe rodziny.
Może lepiej by było, gdyby pogrzeb Awdotii też mógł odbyć się tamtego dnia, kiedy byli tu wszyscy razem, ze swoim wspólnym nieszczęściem. Cały Biesłan. A tak, rodzina jest tu teraz całkiem sama o zmierzchu.
Polityka
40.2004
(2472) z dnia 02.10.2004;
Na własne oczy;
s. 116