Archiwum Polityki

Zabawa w Kraj Rad

Czyżby rosyjska walka z terroryzmem miała przywrócić ZSRR? W odpowiedzi na masakrę w Biesłanie i inne akty terroru Władimir Putin wprowadza w Rosji „demokrację wojskową”, która polega na zdławieniu samorządu. W przyszłości 89 szefów republik i obwodów autonomicznych Federacji Rosyjskiej nie będzie wyłanianych w powszechnych wyborach, lecz mianowanych osobiście przez prezydenta. Czy dzięki temu rozwiązanie konfliktu na Kaukazie stanie się łatwiejsze? Putina zdaje się to mniej interesować niż recentralizacja państwa. Również wybory do Dumy mają być ograniczone: żadnych niezależnych kandydatów, do parlamentu będzie się wchodzić jedynie poprzez listy partyjne. Do tego dochodzi jeszcze ściślejsza cenzura „telewizyjnej kazalnicy”, jak telewizję państwową nazywają rosyjscy liberałowie. I wreszcie ukryte ponowne upaństwowienie przemysłu naftowego, bo taki był zasadniczy podtekst aresztowania szefa Jukosu Michaiła Chodorkowskiego.

Zachodnie nadzieje na to, że nowa, silna, samodzielna klasa średnia niebawem stanie się oparciem dla rosyjskiej demokracji, należy odłożyć na bok jako marzenia ściętej głowy. Ani bajecznie bogaci „nowi Rosjanie”, ani drobni przedsiębiorcy nie będą walczyć o prawa demokratyczne. Jedni bawią się na Lazurowym Wybrzeżu, a drudzy siedzą cicho, by nie rzucać się w oczy. Już ograniczone zostały prawa do zgromadzeń i rozpisywania lokalnych referendów. W parlamencie leży projekt ustawy ograniczającej dostęp do Internetu. Następne w kolejce do reglamentacji są organizacje pozarządowe, urzędnicy mają decydować o tym, która, ile i od kogo ma prawo otrzymać wolne od podatku wsparcie finansowe. „Sądy wyrokują na rzecz państwa – jak w ZSRR” – twierdzi Siergiej Kowaljow, rosyjski obrońca praw człowieka.

Polityka 39.2004 (2471) z dnia 25.09.2004; Komentarze; s. 18
Reklama