Archiwum Polityki

Klient wleci do sieci

W centrach handlowych coraz tłoczniej. Przybywa zwłaszcza sprzedawców. Do ofensywy na Polskę ruszają kolejne wielkie firmy handlowe. Nie tylko z Zachodu – również z Węgier i Litwy.

Zanim skandynawski gigant odzieżowy Hennes&Mauritz (H&M) zdecydował się otworzyć swój pierwszy sklep w Polsce, jego dyskretni wysłannicy kilkakrotnie odwiedzali nasz kraj. Chodzili po sklepach i przyglądali się klientom. Co kupują? Ile wydają? Czego szukają? Szpiedzy z koszykami sprawdzali centra handlowe i odwiedzali te nowo budowane. Potem kręcili głowami – nie, jeszcze nie teraz.

I tak przez pięć lat. Dopiero w 2002 r. zdecydowali – wchodzimy. Pierwszy sklep otworzono kilkanaście miesięcy później w warszawskim Wola Parku. Szefowie H&M nabierają wody w usta, gdy dziś pyta się ich o zyski z polskich sklepów. Można się jednak domyślać, że zrobili u nas dobry interes. Świadczą o tym m.in. tłumy klientów na wyprzedażach, miejsce w pierwszej dziesiątce najmodniejszych marek oraz szybkie tempo, w jakim otworzono kolejne 12 punktów w innych polskich miastach.

Po sukcesie H&M odwagi nabrały inne zagraniczne firmy handlowe. Ich agenci właśnie negocjują kontrakty. Wszystko odbywa się w konspiracji, bo konkurencja czuwa. Międzynarodowa firma doradcza Cushman&Wakefield Healey&Baker (CWHB) ocenia, że o wejściu do Polski poważnie myśli około stu zagranicznych firm handlowych.

Nasz kraj stał się modny – mówi Piotr Kaszyński, ekspert od wynajmu powierzchni handlowych w CWHB. Potwierdza to Tatiana Siemieniuk z agencji Jones Lang LaSalle (JLL). – W ciągu roku spodziewamy się nawet 30 debiutów. Dla wielu firm po wejściu do Unii Polska stała się bardziej bezpieczna i wiarygodna. Nie można lekceważyć 38 mln potencjalnych klientów. – Jesteśmy wciąż społeczeństwem na dorobku, dużo kupujemy.

Polityka 38.2004 (2470) z dnia 18.09.2004; Gospodarka; s. 38
Reklama