W 1869 r., w podziemiach katedry wawelskiej, otwarto grób Kazimierza Wielkiego. Józef Ignacy Kraszewski napisał: „Wrażenie, jakie ta wiadomość w całym kraju wywołała, wypowiedzieć się nie daje. To zjawienie się wśród żywych wielkiego króla na grobie Polski rozszarpanej, rozsypanego w proch, z ostatnią polską koroną i jedynym berłem naszym... miało w sobie coś mistycznie działającego, jakby wywołującego wspomnienia przeszłości, wiarę w przyszłość”.
Najbliżsi nasi sąsiedzi mieli regalia nienaruszone od średniowiecza – Węgrzy koronę św. Stefana od roku tysięcznego, Czesi koronę św. Wacława – strzeżone z czcią mimo braku odrębnej państwowości i podleganiu Habsburgom od prawie pięciu wieków. Może wtedy większość polskich intelektualistów uświadomiła sobie, że Polska jest jedynym krajem w Europie niemogącym się poszczycić oryginalnymi regaliami, że zginęły one bezpowrotnie w sposób dramatyczny! Było to szczególnie bolesne dla narodu tak zaciekle i z takim bohaterstwem walczącego o wolność.
A więc złota obręcz wysadzana kamieniami może coś zmienić.
Wiele kiedyś zmieniała. Kiedy cesarz Otto III przybył do Gniezna w 1000 r. do grobu św. Wojciecha, przywitał go Bolesław Chrobry. Gall Anonim tak o tym pisze: „I zdjąwszy z głowy swój diadem cesarski włożył go na głowę Bolesława na przymierze przyjaźni”. Nie była to formalna koronacja, ale jakby przyjęcie Chrobrego do rodziny chrześcijańskich władców Europy. Chrobry koronował się formalnie w 1025 r. w katedrze gnieźnieńskiej. W tym samym roku, po śmierci króla, biskupi koronowali jego syna Mieszka II.
Korona Chrobrego niedługo pozostała w Polsce. Po śmierci Mieszka II, na skutek zamętu politycznego, jego żona Rycheza wyjechała do Niemiec wywożąc regalia i oddając je cesarzowi Konradowi.