Archiwum Polityki

Duże maluchy

Firmy samochodowe przygotowują się na ciężkie czasy. Rosnące ceny nowych aut i masowy import używanych sprawiły, że liczba klientów odwiedzających firmowe salony gwałtownie zmalała. Tajną bronią mogą okazać się tanie marki.

Jedźcie do Polski, wasz samochód już tam jest” – takie złośliwe hasło wymyślili Niemcy pod wrażeniem działalności polskich złodziei samochodowych nękających ich kraj. Dziś hasło to nabrało nagle nowego sensu. Kiedy Polacy poszukują w Niemczech starych samochodów, Niemcy odwiedzają Polskę skuszeni ofertą salonów z nowymi autami. Ciągle mamy jedne z najniższych cen samochodów w Unii Europejskiej. Oni jedne z najwyższych. Nic dziwnego, że z zainteresowaniem zerkają za Odrę.

Nam trudno w to uwierzyć, bo w ostatnich miesiącach ceny w polskich salonach ostro pną się w górę. Zainteresowanie kupowaniem samochodów gwałtownie spadło. Salony świecą pustkami. Jak policzyli eksperci PricewaterhouseCoopers, w ciągu ostatniego roku ceny detaliczne wzrosły u nas o ok. 7 proc. Mimo to były one o 17 proc. niższe od średnich cen w całej Europie Zachodniej i o 15 proc. od średnich cen w strefie euro. Zresztą w Unii też samochody zdrożały średnio o 4,6 proc. Najbardziej w Danii, która przez niezwykle wysokie podatki już wcześniej słynęła z wyjątkowo wysokich cen.

Kupujcie w Polsce

Tymczasem władze UE zachęcają obywateli Unii do robienia wycieczek po Europie w poszukiwaniu najtańszych aut. To element polityki otwartego samochodowego rynku europejskiego. Bruksela walczy z koncernami motoryzacyjnymi, by nie stwarzały ograniczeń w sprzedaży pojazdów i surowo karze za stosowanie zasady „przypisania klienta do ziemi”. Koncerny bronią się przed tym, bo dotychczas miały dużą swobodę w kształtowaniu cen. W zależności od sytuacji na danym rynku i zamożności klientów mogły swe samochody sprzedawać taniej lub drożej.

Polityka 37.2004 (2469) z dnia 11.09.2004; Gospodarka; s. 42
Reklama