Archiwum Polityki

Idą na nas cztery armie

To nie Al-Kaida jest największym zagrożeniem dla Zachodu – sugeruje w swej nowej książce Timothy Garton Ash. Dużo większe problemy to Bliski Wschód, rosnąca potęga Chin i Indii, przepaść między Północą i Południem oraz globalny kryzys ekologiczny. Ratunek – Europa musi dogadać się z Ameryką.

Miało być świetnie. 9 listopada 1989 r. upadł komunizm. Wolny świat wygrał zimną wojnę z Armią Czerwoną. Zachód był zjednoczony wokół Ameryki, a demokratyczna Europa dobrobytu przesuwała się na wschód. Jeszcze tylko Chiny i kraje arabskie – i miał być raj. Koniec historii.

A potem było ponuro. Zachód okazał się skłócony. Nie tylko Europa z Ameryką, również Ameryka z Ameryką i Europa z Europą. A nawet Brytania z Brytanią, Niemcy z Niemcami, Polska z Polską. Kim jesteśmy? Jakie są nasze cele narodowe? Co robić? Te leninowskie pytania stawia w Wielkiej Brytanii nasz dobry znajomy Timothy Garton Ash.

W latach osiemdziesiątych ten najbardziej wzięty dziś historyk współczesności był zafascynowany ruchami wolnościowymi w naszej części Europy. Potem rozliczał Zachód (choć głównie Niemcy) z nadmiernego etatyzmu i dogadywania się z Moskwą ponad głowami zniewolonych społeczeństw. Teraz krąży między angielskim Oksfordem i kalifornijskim Stanfordem tłumacząc świat studentom i najlepszym pismom, doradzając prezydentom i premierom.

W swej najnowszej książce „Free World. Why a crisis of the West reveals the opportunity of our time”. Penguin Books, Londyn 2004 („Wolny świat. Dlaczego kryzys Zachodu odsłania szanse na przyszłość”) Ash z furią i talentem rusza przeciwko modnym dziś stereotypom.

Po pierwsze: odrzućmy schematy, które wmówili nam neokonserwatyści od Kagana po Perla. To nieprawda, że Amerykanie i Europejczycy są na przeciwstawnych planetach. Wciąż o wiele więcej łączy, niż dzieli obie strony Atlantyku.

Po drugie: nie wierzmy tym, którzy chcą budować tożsamość Europy w opozycji do Ameryki. Habermas i Derrida mają co prawda rację, gdy mówią, że Amerykanów i Europejczyków różni stosunek do religii, że inaczej gospodarujemy i że mamy inne poczucie sprawiedliwości.

Polityka 35.2004 (2467) z dnia 28.08.2004; Świat; s. 50
Reklama