Archiwum Polityki

Prawo do gaśnicy

Ze znanej mi „literatury aborcyjnej” największe wrażenie zrobił na mnie „List do nienarodzonego dziecka” Oriany Fallaci. Kazimiera Szczuka w „Milczeniu owieczek” o nim nie wspomina, rozprawia się za to z opartą na podobnym pomyśle książką Doroty Terakowskiej „Ono”. Nie czyni z aborcji tematu literackiego, lecz społeczny, ustrojowy, kulturowy. W sporze o aborcję jestem po stronie kobiet – deklaruje w pierwszym zdaniu – naszym przeciwnikiem jest patriarchat. „Naszym” znaczy kobiet. I kobiety – ich życie w systemie, którego prawa piszą mężczyźni – są tematem tej książki. Szczuka napisała książkę polityczną, książkę gniewu i walki, ale w przesłaniu, nie w argumentacji. Płód w pierwszym trymestrze ciąży – przypomina autorka – „nie jest malutkim człowieczkiem, którego wymyśliła propaganda pro-life, żadnym małym Beethovenem, Szekspirem ani małą Wisławą Szymborską. Nie jest również kawałkiem ślepej kiszki. Jest płodem, który ma stać się dzieckiem”. Prawo do aborcji porównuje Szczuka do gaśnicy, której w razie potrzeby można użyć po stłuczeniu szybki, by zdusić pożar. „Po prostu ta rzecz powinna być na swoim miejscu i oby nikt nie musiał z niej korzystać”. Jeśli to takie proste, to czemu wciąż nie ma zgody w sprawie prawa kobiety do „gaśnicy”, po którą sięga się w sytuacji alarmowej i niecierpiącej zwłoki? Bo w sporze o aborcję ogniskuje się starcie dwóch całkowicie sprzecznych wizji świata, wizji społeczeństwa, miejsca kobiet, wolności jednostki, układu sił między płciami – odpowiada Szczuka. Jej wnikliwe, spokojne i rzeczowe studium pokazuje, na czym polega to starcie.

Polityka 35.2004 (2467) z dnia 28.08.2004; Kultura; s. 58
Reklama