Archiwum Polityki

Człowiek na lotnisku

Czy Steven Spielberg potrafi zrobić zły film? Trudno sobie to wyobrazić, lecz sławnemu reżyserowi w końcu się udało. A jednak niewydarzony „Terminal” może nas, widzów z Europy Wschodniej, zainteresować bardziej niż niektóre jego znakomite dzieła.

Głównym bohaterem filmu, który krytycy próbują zakwalifikować jako komedię z elementami dramatu (bądź wręcz przeciwnie), jest Viktor Navorski, człowiek z Europy Wschodniej, który wskutek pechowego zbiegu okoliczności został uwięziony na nowojorskim lotnisku. Zawieszony pomiędzy dwoma światami, nie znając miejscowego języka ani obyczajów, próbuje oswoić zastaną rzeczywistość wbrew niemałym wysiłkom tutejszej biurokracji. Czyż nie jest to metafora sytuacji, w jakiej znajdowała się większość przybyszów z naszej części globu, lądujących na amerykańskim kontynencie? Niestety, Steven Spielberg nie był do końca zdecydowany, o czym ma być ten film, stąd niesłychane materii pomieszanie, rozmaite wstawki rodzajowe, romans, czy wręcz sytuacje kuriozalne, jakich za chwilę będziemy świadkami. Ale może mimo wszystko właśnie dzięki „Terminalowi” dowiemy się, jakie jest wyobrażenie amerykańskiego kina o wschodnioeuropejskiej mentalności?

Anegdota o butelce wódki

Krzysztof Zanussi, który kawał życia spędza w samolotach, opowiada w swej książce „Pora umierać” anegdotę o rodaku spotkanym niegdyś w samolocie do Nowego Jorku. Rodak był, oględnie mówiąc, średnio przygotowany na spotkanie z ojczyzną Waszyngtona: nie znał języka, ale miał ze sobą butelkę wódki. Rekwizyt odegrał rolę w dalszej opowieści, na miejscu okazało się bowiem, że podróżuje on dalej w głąb Stanów, nie ma jednak zarezerwowanego biletu. Co gorsza, nie było już miejsc w samolocie, do którego też – czysty przypadek – wsiadał Zanussi. Jakie było zdziwienie reżysera, gdy na pokładzie spotkał rodaka, który na pytanie, jak to sobie załatwił, odpowiedział spokojnie, tak jakby był w kraju ojczystym: dałem butelkę wódki.

Należy przypuszczać, iż bohater tej optymistycznej anegdoty dałby sobie radę w każdych okolicznościach, także w takich ekstremalnych, w jakich znalazł się Viktor Navorski, o którym opowiada Spielberg w „Terminalu”.

Polityka 35.2004 (2467) z dnia 28.08.2004; Kultura; s. 64
Reklama