Archiwum Polityki

Dlaczego nie przeżył?

Bitwa pod Maratonem odbyła się miesiąc wcześniej niż do tej pory sądzono. Mogło to spowodować, że po dotarciu do celu i obwieszczeniu radosnej nowiny słynny biegacz padł martwy.

Jedną z najważniejszych konkurencji igrzysk olimpijskich jest bieg maratoński. Przypomnijmy jego genezę: w 490 r. p.n.e. armia perska wkroczyła do Grecji. Ateńczycy wezwali na pomoc inne miasta. Niestety, Spartanie obchodzili wówczas święto religijne i zdecydowali się wysłać swoje wojska dopiero po jego zakończeniu. Dlatego pod Maratonem na drodze armii perskiej stanęły jedynie niezbyt liczne oddziały hoplitów z Aten i małego miasta Plateje. Znakomicie dowodzone przez ateńskiego stratega Militiadesa odniosły jednak spektakularne zwycięstwo. Wieści o tym przyniósł mieszkańcom miasta Filippides, który przebiegł ponad 40-kilometrowy dystans dzielący pole bitwy od Aten. Radości, zwyciężyliśmy! – krzyknął i padł martwy.

Dziś jednak maratończycy mają do pokonania dystans nieco dłuższy – w trakcie igrzysk olimpijskich w Londynie w 1908 r. trasę biegu wydłużono, aby kończyła się przed siedzibą królewską. Od tego czasu maratony odbywają się na dystansie 42 195 m.

Nie wiadomo, czy historia z Filippidesem rzeczywiście się wydarzyła.

Nie wspomina o niej Herodot, który opisał bitwę pół wieku później. Wymienia on Filippidesa w innym kontekście – jako zawodowego biegacza. To właśnie on był posłannikiem Aten do Sparty; pokonując dzielącą je odległość 240 km w dwa dni! Historia posłańca zwycięskiej bitwy, niosącego dobre wieści Ateńczykom, pojawiła się w literaturze greckiej dopiero w 200 lat po bitwie.

Jeżeli jednak legenda jest prawdziwa, pojawia się następujące pytanie: Dlaczego Filippides przypłacił swój bieg śmiercią, jeśli wcześniej pokonywał znacznie większe odległości? Nurtowało ono Donalda Olsona i jego współpracowników z Southwest Texas State University z San Marcos (USA). Grupa Olsona zajmuje się datowaniem różnych wydarzeń wykorzystując do tego celu dane astronomiczne.

Polityka 35.2004 (2467) z dnia 28.08.2004; Nauka; s. 77
Reklama