Archiwum Polityki

Puder dla ruder

Wiele miast przygotowuje programy odnowy swoich starych dzielnic licząc na duże pieniądze z funduszy UE. Unijna dotacja może sięgać 75 proc. wydatków. Co naprawdę da się zrobić za te pieniądze?

Do sierpnia agencje nieruchomości miały w tym roku mało amatorów na mieszkania. Wykupywano to, co zbudowali deweloperzy (żeby „zdążyć przed Unią”), a po 1 maja zaczął się zastój. – Obroty spadły o ponad połowę – twierdzi Katarzyna Kwiatkowska, właścicielka warszawskiej firmy K&G Partners. Od września rynek się ożywił, podobnie jak każdego roku o tej porze. Ale nadal więcej jest chętnych na mieszkania dopiero powstające, najczęściej z terminem oddania za rok, niż na używane.

– Na świecie ceny mieszkań na wtórnym rynku są zwykle o około 30 proc. wyższe niż nowo budowanych. Decydują o tym lepsze lokalizacje, zagospodarowanie terenów – mówi Lech Drągowski, prezes firmy AD Drągowski. Podobnie ocenia te różnice Iwona Foryś, dyrektor Instytutu Analiz, Diagnoz i Prognoz Gospodarczych w Szczecinie, współautorka raportu o rynku nieruchomości. U nas relacje cen są odwrotne (patrz ramka). Dobra lokalizacja liczy się mniej. Powody widać gołym okiem, zwłaszcza w centralnych dzielnicach: w znakomitych punktach, na najdroższych gruntach, stoją od lat nie remontowane brudne kamienice.

– Mieszkanie w starej kamienicy sprzedaje się szybko, jeśli budynek jest w dobrym stanie, z zadbaną klatką schodową, bramą, dobrze utrzymane są wspólne powierzchnie i otoczenie domu. Jeśli w dodatku znajduje się przy cichej ulicy, cena może być niewiele niższa niż w apartamentowcu – twierdzi Małgorzata Koprzywa z agencji Ober-Haus. Takie idealne sytuacje zdarzają się jednak rzadko.

Wiele zamożnych rodzin ucieka na peryferie do własnych domów

, ale centralne dzielnice też mają zdecydowanych zwolenników.

Polityka 50.2004 (2482) z dnia 11.12.2004; Gospodarka; s. 48
Reklama