Archiwum Polityki

Luki multikulti

Ohydny mord popełniony przez islamskiego fanatyka na holenderskim filmowcu wywołał w Niemczech wstrząs, jak gdyby van Gogh został postrzelony i zarżnięty nie na ulicy Amsterdamu, ale w Kolonii. Islamofobia również tu zatacza coraz szersze kręgi.

Z 15 mln muzułmanów, którzy mieszkają w Europie Zachodniej, 3,5 mln żyje w Niemczech. Wśród nich dwa miliony to Turcy. 67 proc. Niemców obawia się, że i u nich mogłoby się wydarzyć coś podobnego jak w Holandii.

Na kilka tygodni przed ostateczną zgodą państw UE na rozpoczęcie z Turcją negocjacji znów po turecku zagotowało się w niemieckiej polityce. Teraz nie chodzi już o to, czy niemieckie muzułmanki, urzędniczki państwowe, nauczycielki mogą nosić zwyczajowe chusty na głowach, lecz o coś znacznie ważniejszego: o zachodnie wartości, o sens wielokulturowego społeczeństwa (multikulti), o granice tolerancji, integrację i asymilację muzułmańskich imigrantów, o tożsamość Europy, a wreszcie o zwykłe bezpieczeństwo. W końcu nie tylko piloci śmierci z Al-Kaidy swój plan ataku na USA przygotowywali w Hamburgu, ale i herszt bandy, która zamordowała van Gogha, Radwan Al Issar, mieszkał przez lata jako azylant w Niemczech.

Nie jest to pierwsza taka debata w Niemczech. Ale teraz przebiega ostrzej. Niejeden z tych, którzy jesienią 2000 r. szyderczo zżymali się na pomysły chadecji, by wymagać od imigrantów zaakceptowania europejskiej kultury przewodniej, dziś sam się domaga bardziej restrykcyjnej polityki wobec imigrantów z odległych kręgów kulturowych.

Światy równoległe

Cztery lata temu była jeszcze zupełnie inna era. Nowy rząd czerwono-zielony zmieniał niemiecką filozofię narodu, odchodząc od tradycyjnego prawa krwi, które pozwalało uważać za Niemca potomka niemieckich osadników ściągniętych nad Wołgę przez Katarzynę II, a zarazem odmawiać niemieckiego obywatelstwa Turkowi urodzonemu w trzecim pokoleniu w Niemczech.

Dziś – po zamachach Al-Kaidy w USA i Madrycie, po zabójstwie van Gogha – większość wyraźnie przesunęła się na prawo.

Polityka 50.2004 (2482) z dnia 11.12.2004; Świat; s. 50
Reklama