Archiwum Polityki

IV RP albo TVP

Idea telewizji publicznej w jej obecnej formie należy do porządku pogardliwie dziś nazywanego III Rzeczpospolitą. W logice IV Rzeczpospolitej miejsca na media publiczne nie ma.

Idea założycielska III Rzeczpospolitej była z grubsza taka, że adaptując rozwiązania instytucjonalne Zachodu, jednym susem wskoczymy w świat liberalnych demokracji kilkanaście lat temu przeżywających swoje apogeum. Było to myślenie uprawnione. Złudzenie ostateczności i uniwersalności liberalno-demokratycznego ładu dominowało w świecie, a jego kwintesencją był „Koniec historii” – słynna książka Francisa Fukuyamy.

Jednak w Polsce liberalno-demokratyczny projekt od początku szwankował. Instytucje i prawo dość szybko mieliśmy formalnie nie najgorsze. Natomiast praktyka zgrzytała. Między nią a prawem stali bowiem ludzie uformowani przez bardzo różne tradycje i doświadczenia, ale połączeni brakiem nawyków, których społeczeństwa Zachodu uczyły się od wieków.

W telewizji publicznej było to widoczne jak mało gdzie (poza prokuraturą i tajnymi służbami). Każda nowa władza starała się jak najszybciej uzyskać w niej wpływy i obsadzić program zaufanymi ludźmi. Zwłaszcza kluczowe stanowiska w informacji i publicystyce od samego początku były przedmiotem politycznego podboju. Nie wybitni dziennikarze zostawali zwykle szefami, lecz ci, którym zaufała władza.

Działo się tak, bo mimo liberalno-demokratycznej fasady wśród osób mających realną władzę polityczną niewielu sprzyjało uwolnieniu mediów. Na początku było to zrozumiałe. W PRL radio i telewizja stanowiły część systemu propagandowego, a ich pracownicy byli „oficerami frontu ideologicznego”. Po roku 1989 wpuszczenie innych (zwłaszcza wyrzuconych w stanie wojennym) ludzi do radia i telewizji było elementem demokratyzacji. Ale szło to opornie.

Mało kto już pamięta, że w przełomowym 1990 r.

Polityka 49.2005 (2533) z dnia 10.12.2005; Kraj; s. 42
Reklama