Pracodawcy są przekonani, że przez urząd pracy dobrego pracownika się nie znajdzie. Bezrobotni, że na państwowy pośredniak nie ma co liczyć. Po co nam taki system pośrednictwa?
Krzysztof Kozłowski z Żyrardowa jest z wykształcenia elektrykiem. Przez 16 lat pomagał ojcu prowadzić hurtownię piwa. Rodzinny interes chyli się ku upadkowi, więc zaczął szukać posady w wyuczonym zawodzie. Poszedł do pośredniaka (czyli powiatowego urzędu pracy), żeby prosić o pomoc. – Nie znalazł pan dla siebie w gablocie odpowiedniego ogłoszenia? Przykro mi, ale nic nie poradzimy. Proszę dzwonić i pytać o nowe oferty – urzędniczka wcisnęła mu do ręki kartkę z numerem telefonu.
Polityka
48.2005
(2532) z dnia 03.12.2005;
Gospodarka;
s. 41