Archiwum Polityki

Popularne jak seks

Trudno dziś sobie wyobrazić życie bez nagrań w formacie MP3. Nawet jeśli najwyższy czas na następcę, to detronizacja króla może okazać się trudna.

Format MP3 trzyma się nadzwyczaj krzepko, choć jak na komputerową technologię jest staruszkiem. Prace nad nim ruszyły we Fraunhofer Institut Integrierte Schaltungen w niemieckim Erlangen 18 lat temu. Niemieckie patenty przyznano jeszcze w 1989 r., międzynarodowy standard formatu został zaaprobowany trzy lata później. Jednak dopiero w 1995 r. inżynierowie z Erlangen rozstrzygnęli wewnętrzny konkurs na nazwę. Zdecydowana większość wybrała MP3 – skrót nazwy formatu MPEG-1 Audio Layer 3.

Największa zaleta MP3 to fakt, że przeciętny plik dźwiękowy staje się 10–12 razy mniejszy od wyjściowego nagrania. Dzięki kompresji na zwykłej płycie kompaktowej bez problemu upakujemy nawet 12 godz. materiału muzycznego, który brzmi niewiele gorzej niż oryginalny krążek CD mieszczący niespełna 80 min Tajemnica tego cudu miniaturyzacji opiera się na wykorzystaniu modeli psychoakustycznych – odrzuceniu dźwięków, które ludzkie ucho może zignorować bez większej straty dla jakości słuchanego nagrania.

Dwadzieścia tysięcy piosenek w kieszeni

Na upowszechnienie wynalazku trzeba było trochę poczekać. Ówczesne komputery PC były bowiem za słabe, by odtworzyć skompresowany plik w czasie rzeczywistym. W 1997 r., niedługo po uzyskaniu amerykańskiego patentu, jeden z twórców MP3 Karlheinz Brandenburg zademonstrował go audytorium w kalifornijskiej Dolinie Krzemowej. Nikt się nie zorientował, że inżynier nie odtwarza oryginalnego utworu w typowym formacie dźwiękowym (wav), ale jego wielokrotnie zmniejszoną wersję. Pierwszą artystką na świecie, której nagranie zabrzmiało w wersji MP3, była Suzanne Vega. Jej utwór „Tom’s Diner” stał się testową platformą dla specjalistów z Niemiec. Naukowcom pierwotnie chodziło o to, by za pomocą nowego kodeka (skrót od koder-dekoder) zmniejszyć objętość plików dźwiękowych do rozmiarów pozwalających na wygodną transmisję telefoniczną.

Polityka 47.2005 (2531) z dnia 26.11.2005; Nauka; s. 80
Reklama