Archiwum Polityki

Fajtłapa pod ochroną

Współczesny człowiek zmienił bieg własnej ewolucji. Jedni naukowcy twierdzą, że całkowicie ją wstrzymał, inni, że wręcz przyspieszył. Dokąd więc podąża Homo sapiens?

Gdy Thomas Huxley, przyrodnik i przyjaciel Karola Darwina, zapoznał się z założeniami teorii ewolucji, podsumował je stwierdzeniem: „Głupio było nie wpaść wcześniej na ten pomysł”. Rzeczywiście, teoria darwinowska w swoich ogólnych założeniach jest prosta, by nie rzec trywialna. Według niej całe bogactwo przyrody powstało dzięki dwóm mechanizmom – zmienności i selekcji. Gdy organizm zyskiwał jakąś nową, dającą przewagę cechę oraz mógł ją przekazać potomstwu, to odnosił zwycięstwo w konkurencji z innymi. Tak właśnie działa słynny dobór naturalny.

Niby proste, ale trzeba było geniuszu Darwina (i, gwoli ścisłości, Alfreda Russela Wallace’a, który niezależnie doszedł do tych samych wyników, ale oddał palmę pierwszeństwa Darwinowi), by ten mechanizm odkryć. Teoria ewolucji okazała się dla nauki i filozofii chyba nawet ważniejsza niż dzieło Kopernika. Za pomocą prostego mechanizmu tłumaczyła bowiem pojawienie się najbardziej skomplikowanego tworu ziemskiej przyrody – człowieka.

Jednak niemal natychmiast po ogłoszeniu teorii ewolucji postawiono pytanie, czy ludzie nadal podlegają działaniu jej mechanizmów. Wielu współczesnych Darwinowi, jeśli w ogóle akceptowało jego teorię, twierdziło, że nie. Przecież żyli w najbardziej cywilizowanym państwie świata – wiktoriańskiej Anglii. Trudno zresztą dziwić się tym przekonaniom. Takie to były czasy – niewiele wcześniej wybitny niemiecki filozof Georg Wilhelm Friedrich Hegel widział w państwie pruskim – jego zdaniem najdoskonalszym tworze społecznym – zwieńczenie działania ducha dziejów.

Wielkie mieszanie

Ani jednak wiktoriańska Anglia, ani Prusy nie wyłączały swoich obywateli spod działania doboru naturalnego.

Polityka 5.2003 (2386) z dnia 01.02.2003; Nauka; s. 70
Reklama