Archiwum Polityki

Świeże powietrze na froncie

Przyswajane polskiemu czytelnikowi przez Wydawnictwo Magnum książki dotyczące II wojny światowej pisane są wedle wspólnego schematu: do przedstawienia spraw podstawowych autorzy, z reguły profesjonalni historycy lub byli wojskowi, wykorzystują swe badania archiwalne oraz znajomość literatury. Do tego dochodzą zebrane przez autora i liczny na ogół zespół jego współpracowników relacje bezpośrednich uczestników zdarzeń.

Antony Beevor, autor książki „Berlin. Upadek 1945”, miał sytuację utrudnioną, bo Berlin zdobyła Armia Czerwona (przy niewielkim udziale Wojska Polskiego), więc dostęp do zdobywców był bardzo ograniczony.

O wiele łatwiejszy był dostęp do niemieckich weteranów i niemieckiej ludności cywilnej. To najbardziej wstrząsające partie tej książki. W czasie ich lektury przypomniały mi się „Rozmowy ze Stalinem” Milovana Dżilasa. Ten późniejszy dysydent, ale wówczas jeden z najbliższych współpracowników Tity, interweniował u radzieckiego generała Korniejewa w sprawie gwałtów, morderstw i rabunków dokonywanych przez czerwonoarmistów w Jugosławii. Było 121 udokumentowanych wypadków zgwałcenia, z czego 111 zgwałceń połączonych z morderstwem oraz 1204 wypadki rabunku.

Korniejew uznał to za szkalowanie Armii Czerwonej. Nie mniej oburzony był Stalin, do którego dotarł odpowiedni meldunek. Dał wyraz swemu oburzeniu przyjmując na Kremlu rządową delegację jugosłowiańską. Czy Dżilas – mówił – „nie może zrozumieć żołnierza, który przeszedłszy tysiące kilometrów przez krew i ogień zabawi się z kobietą albo zabierze jakiś drobiazg?”.

W Jugosławii była sielanka w porównaniu z tym, co działo się w tym czasie na zajmowanych przez Armię Czerwoną terenach niemieckich. Wedle autora książki zgwałcono ok. 2 mln Niemek, a w samym Berlinie 95–130 tys.

Polityka 6.2003 (2387) z dnia 08.02.2003; Kultura; s. 55
Reklama