Orzeł w fasoli
Mężczyźni ostentacyjnie nosili czamary i rogatywki. Kobiety ubierały się w czarne suknie i mantyle, ozdabiały biżuterią z motywami korony cierniowej, kajdan, złamanych krzyży. W dworkach tworzono saloniki pamięci ze ścianami obitymi czerwonym suknem, z reprodukcjami Grottgera, motywami orła i Pogoni. Przechowywano tam powstańcze sztandary i pamiątkową broń. W miejskich salonach na honorowym miejscu wykładano albumy z fotografiami, gdzie zawsze na ostatnich stronach przechowywano fotografie powstańców, bo chłopcy, zanim poszli do powstania, mieli zwyczaj fotografować się w heroicznych pozach z kosą lub dubeltówką. Nawet uprawy miały patriotyczny charakter. Na Mazowszu, w Małopolsce i na Ukrainie na złość zaborcy sadzono patriotyczną fasolę o ziarnach z nieregularną plamą, w której dopatrywano się znaku orła. Bezsenność i choroby nerwowe leczono mazurkami Chopina.
Gdy rodził się chłopiec, był zwyczaj, aby w czasie chrztu krzyżować nad jego głową powstańcze szable. „Nawet drobiazgi codziennego, powszedniego życia utrwalały w duszy dziecka uczuciowe widzenie powstania. Kiedy płakałem z powodu najmniejszej dziecinnej krzywdy, złamanego paznokcia, czy innego bólu, mówiono mi: – Płaczesz? A jakże to będzie w powstaniu, kiedy dorośniesz?” – wspominał pisarz Piotr Choynowski.
Powracających z Sybiru powstańców otaczał kult szczególny. Całowano ich w rękę i postrzegano jako mitycznych, na wpół realnych herosów, którzy żywcem zstąpili z rycin Grottgera. W wydanej na 70 rocznicę powstania publikacji „Weterani 1863” Zdzisław Dębicki wspomina pewien jesienny wieczór 1881 r.