Archiwum Polityki

Front wewnętrzny

Kilku spośród 19 porywaczy samolotów, które uderzyły w World Trade Center i Pentagon, mieszkało przedtem długo w USA. Zgolili brody i wtopili się w amerykańskie społeczeństwo, prowadząc spokojne życie mieszczuchów z suburbii. Choć notowani w kartotekach policyjnych, łatwo mylili tropy. Demokracja bywa bezbronna wobec ataku od wewnątrz. To się teraz może zmienić.

Po 11 września mówi się w Ameryce o„wewnętrznym froncie”, nawet o piątej kolumnie, a mężczyźni w turbanach albo o arabskim wyglądzie bywają niewpuszczani do samolotów. Trzech niewinnych ludzi zlinczowano, bo kojarzyli się zabójcom z muzułmanami. Media cenzurują opinie krytyczne wobec prezydenta Busha, a rzecznik Białego Domu ostrzega, że Amerykanie „muszą uważać, co mówią”. Rząd Busha wniósł właśnie do Kongresu projekt ustaw antyterrorystycznych przewidujących istotne rozszerzenie uprawnień do kontrolowania podejrzanych osób. Czyżby jedną z ofiar horroru sprzed paru tygodni – oprócz amerykańskiej pewności siebie i optymizmu – miała się też okazać amerykańska demokracja?

Wolności obywatelskie wydają się Amerykanom czymś tak naturalnym jak powietrze. Karta Praw (Bill of Rights), czyli zbiór gwarantujących je pierwszych dziesięciu poprawek do konstytucji, to świętość, jeden z kanonów amerykańskiego systemu. Czwarta poprawka, chroniąca przed bezprawnym aresztowaniem, rewizją w domu i konfiskatą mienia, zapewnia Amerykanom bezpieczeństwo przed samowolą państwa. Pierwsza gwarantuje wolność wypowiedzi. Konstytucja i ustawy gwarantują równe traktowanie wszystkim, niezależnie od rasy czy pochodzenia etnicznego.

Nie chodzi zresztą tylko o konstytucję, lecz i o samą konstrukcję rządu: każda agencja działa niezależnie od siebie w tym sensie, że nie może się dzielić informacjami o obywatelach, jeśli nie wymagają tego szczególne okoliczności. Daje to dodatkowe poczucie ochrony przed przekształceniem się państwa w totalitarnego Wielkiego Brata. Wolność polega też na tym, że w Ameryce nie ma obowiązku meldunku ani posiadania dowodu tożsamości – jego rolę pełnią takie dokumenty jak prawo jazdy czy karta ubezpieczenia społecznego.

Polityka 41.2001 (2319) z dnia 13.10.2001; Świat; s. 36
Reklama