Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Archiwum Polityki

Tereski żal

Kilku kolejnych producentów nie wykazało żadnego zainteresowania tym scenariuszem, czemu trudno się dziwić – przecież nasze kino woli trzymać się z dala od tematu współczesnego. Całe szczęście, że Robert Gliński nie porzucił projektu, aby zrobić na przykład tak dobrze teraz widzianą komedię kryminalną. „Cześć Tereska” to bez wątpienia najlepszy film polski 2001 r.

„Cześć Tereska” to film czarno-biały, z przewagą czerni. Ale początkowo nic nie zapowiada tragicznego zakończenia. Wydaje się wręcz, iż będziemy mieli do czynienia z historyjką w stylu dawnego małego realizmu, a więc mali ludzie, małe dramaty, małe emocje. Kamera zagląda do domu młodocianej bohaterki i od razu podziwiamy banał w czystej postaci: matka, sama przeciętność, ojciec policjant, który czasem zrobi awanturę po pijanemu, i nasza biedna Tereska, która ma jeszcze jakieś marzenia o życiu piękniejszym niż to, które jest, ale brakuje jej sił, żeby nie poddać się bylejakości. Ukończyła podstawówkę, nie dostaje się do szkoły plastycznej, mimo że ma pewnie jakiś tam talent, i bez sprzeciwu przyjmuje decyzję matki, która postanawia, że córka zostanie krawcową. Dyrektorka szkoły krawieckiej bez wrażenia przyjmuje opowieść o wcześniejszych staraniach swej nowej uczennicy; – wszystkie tak mówią – komentuje beznamiętnie.

Nowy film Roberta Glińskiego jest klasyczną opowieścią o dojrzewaniu: szkoła krawiecka staje się dla Tereski szkołą życia. Dziewczyna szybko zrozumie, że kiedy kończy się nagle dzieciństwo, pryskają resztki marzeń, zaś z buntowniczych gestów niewiele wynika. Lepiej więc przystosować się, naśladując tych, którzy swobodniej poruszają się w zastanym świecie. Przewodniczką Tereski zostaje Renatka, najbystrzejsza koleżanka z klasy, dziewczyna bardziej doświadczona życiowo, ze skłonnościami do przewodzenia w grupie, wybierająca sobie podopieczną – ofiarę. Przewodniczka zna już życie od gorszej strony i chce swą wiedzę przekazać mniej doświadczonej przyjaciółce. Razem snują się bez celu wokół blokowiska, które, jak zauważyli wszyscy obserwatorzy tegorocznego festiwalu w Gdyni, stało się nieoczekiwanie dominującym pejzażem polskiego kina.

Polityka 40.2001 (2318) z dnia 06.10.2001; Kultura; s. 60
Reklama