Archiwum Polityki

Szable w dłoń?

Bezpieczeństwo obywateli powinno być przedmiotem debaty ponad podziałami – uznali ostatecznie politycy z prawa i z lewa. Wcześniej przez kilka dni licytowali się w mediach, kto ma lepszy patent na zwalczanie przestępczości. Zgłoszone propozycje rozszerzenia granic obrony koniecznej oraz większego dostępu do broni oznaczają jednak, że główny ciężar walki z bandytyzmem, wobec niemocy państwa, mógłby spaść na barki zwykłych ludzi.

Spór o to, kto pierwszy i jaki pomysł na zapewnienie bezpieczeństwa zgłosił, o tyle jest humorystyczny, że programy walki z przestępczością od wielu lat i tak pozostają u nas przeważnie na papierze. Politycy wiedzą już wprawdzie, że jest to świetny medialnie towar, na który panuje teraz popyt równie wielki jak na zdrowie i pracę. Kto go nie uwzględni w programach wyborczych, przepadnie z kretesem. Gdyby przewodniczący SLD Leszek Miller zaproponował pozostawienie Kaczyńskiego na stanowisku prokuratora generalnego po ewentualnej wygranej Sojuszu w wyborach, uzyskałby dziś zapewne więcej punktów w badaniach opinii publicznej aniżeli ogłaszając własny plan konkretnych działań. Tak to dziś jest: skoro media powodują, że obywatele bardziej obawiają się przestępczości, niż rośnie ona w rzeczywistości statystycznie, to dlaczego nie brać przykładu z popularnego polityka, który więcej grzmi, niż czyni naprawdę?

Zgłoszone przez SLD propozycje rozszerzenia granic obrony koniecznej, gdy napaści dokonano w prywatnym domu, oraz projekt powszechniejszego udostępnienia broni obywatelom wydają się także spektakularnymi, choć z pozoru nie pozbawionymi sensu, pomysłami. Już obowiązujący od września 1998 r. kodeks karny rozszerzył de facto granice obrony koniecznej. Uznał bowiem, że sąd stosuje nadzwyczajne złagodzenie kary, a nawet może odstąpić od jej wymierzenia nie tylko wtedy, gdy sprawca (broniący się przed zamachem) „zastosował sposób obrony niewspółmierny do niebezpieczeństwa”. Może to bowiem uczynić również: „jeżeli przekroczenie granic obrony koniecznej było wynikiem strachu lub wzburzenia usprawiedliwionych okolicznościami zamachu”. Samo życie podsunęło pomysł tej zmiany, i dobrze, bo wcześniej to uczciwy człowiek musiał tłumaczyć się przed sądem, dlaczego zareagował tak gwałtownie na zamach, którego był ewidentną ofiarą.

Polityka 15.2001 (2293) z dnia 14.04.2001; kraj; s. 30
Reklama