Archiwum Polityki

Goło, wesoło, nielegalnie

Pod łóżkiem studenta krakowskiej uczelni policja znalazła 108 butelek wódki i 250 butelek piwa. Oraz pokaźny plik „zregenerowanych” kart telefonicznych, bagnet i nunczako. Studenta zadenuncjowali sąsiedzi, także studenci. Zgodnie uznali, że choć w akademikach można dziś sprzedać wszystko, z własnym ciałem włącznie, to należy jednak trzymać się jakiegoś etosu. Wódka może być z przemytu albo z prywatnej produkcji. Może być w puszkach. Byle tania i niewymiotna.

Kraków jest miastem staruszków i studentów. Od października do maja co siódmy mieszkaniec Krakowa to student. Jest spora szansa, że przyjezdny trafi wprost do Miasteczka Studenckiego, największej akademickiej sypialni w Polsce. Lub jak kto woli – najmłodszego miasta, bo 10 tys. skupionych w jednym miejscu 20-latków to więcej niż wioska. Miasta, które rządzi się własnymi prawami, rzadko zgodnymi z prawem.

Miasteczko studenckie w Krakowie, którego właścicielem jest Akademia Górniczo-Hutnicza (a mieszkańcami – studenci kilku uczelni), w niczym nie przypomina wyizolowanych, przytulnych kampusów uniwersyteckich jak z amerykańskich seriali dla młodzieży. Raczej blokowisko z peryferyjnej dzielnicy. 15 lat temu wyglądało podobnie, tyle że wtedy lokalem rozrywkowym miasteczka była stołówka. Dziś stołówkę zamieniono na kolorowy supermarket. Wyrosły też kolorowe puby, dyskoteki i drink-bary, kafejki internetowe, pralnie, wypożyczalnie, zakłady kosmetyczne i fryzjerskie, chiński barek i agencja turystyczna. Z roku na rok rósł w siłę mały biznes, nastawiony wyłącznie na studencką klientelę. Biznesowa atmosfera przeniosła się w końcu także do studenckich pokojów, odrapanych, wąskich klitek, w których kiedyś czytało się Prousta albo piło wódkę. Dziś pije się wódkę i robi interesy. W regulaminie miasteczka co prawda wyraźnie stoi, że jego lokatorom nie wolno tu robić żadnych interesów. Ani legalnych, ani nielegalnych. Ale regulamin jest po to, by go łamać.

Pokój nr 1: Kody łamię od ręki

Tomek, student AGH, lat 23. Akademik Olimp. Trafić łatwo, bo jego ogłoszenie rzuca się w oczy w morzu innych studenckich ogłoszeń. Wyraźnie odbija się od maleńkich karteczek reklamujących usługi fryzjerskie w pokoju, przeróbki krawieckie, sprzedaż tanich sztruksów z przemytu, żyletek, kosmetyków, miejsca w akademiku, sukien ślubnych i skarpetek.

Polityka 15.2001 (2293) z dnia 14.04.2001; Kraj; s. 32
Reklama