Archiwum Polityki

Warszawa dziurą podzielona

Najpierw w wiadukcie w Al. Jerozolimskich nad linią kolejki WKD zrobiła się spora dziura. Potem na tory spadł kilkusetkilogramowy kawał betonu. Zamknięcie nawet jednej arterii oznacza komunikacyjny zawał. Drogowcy zamknęli wiadukt. Stolicę dotknął komunikacyjny paraliż. Stan polskich dróg jest taki, że podobna katastrofa może zdarzyć się wszędzie.

Od poniedziałku 14 stycznia rodzina Renaty Pośpiech z miejscowości Kanie (za Pruszkowem) wstaje pół godziny wcześniej. O szóstej, zamiast o 6.30, pani Renata, żeby zdążyć do pracy na dziewiątą (firma przy ul. Nowogrodzkiej), a po drodze odwieźć 5-letnią córkę do przedszkola, musi wyjechać z domu o 7.30. Do poniedziałku wystarczało, że startowała o 8.10. Teraz, w korkach Alejami do Łopuszańskiej, a potem al. Krakowską do Grójeckiej, trwa to półtorej godziny. Mąż z kolei kieruje się na Wolę, więc przebija się do trasy poznańskiej. – Dojazd zabiera mi teraz także półtorej godziny zamiast 50 minut – mówi.

Z kolei Wacławie Grząd z Włoch zamknięcie wiaduktu jest jak najbardziej na rękę, bo teraz trasa objazdu autobusu 127, którym rozpoczynała podróż do pracy, pokrywa się z trasą drugiej linii, więc pani Wacława nie musi się przesiadać. Tyle że zamiast 35 jedzie 45–50 minut.

Miasto podzieliło się na dwie strefy: przed i za wiaduktem. Elżbieta Milewska, mieszkanka Woli (za wiaduktem), chwali sobie: – Skręt w lewo z tunelu przy Dworcu Zachodnim na rondzie Zesłańców Syberyjskich to była męka. Korek zaczynał się już przy Kasprzaka, bo na rondzie skręcały tiry z Alej Jerozolimskich do tunelu. Teraz cały dzień jest luz, podróż do pracy trwa o połowę krócej. Teraz te tiry stoją pół dnia w korku na ul. Grójeckiej i we Włochach.

Krystyna J. z Malich dojeżdżała i dojeżdża do pracy (na dziesiątą) kolejką WKD o 9.09. – Tłok jest straszny – mówi – więc wyobrażam sobie, jakie musi być łamanie kości o siódmej czy ósmej rano i później, gdy ludzie wracają z pracy. Jej mąż prowadzi firmę (produkcja opakowań) i już po pierwszych kilku dniach widzi, że klienci niechętnie do Malich przyjeżdżają.

Polityka 4.2002 (2334) z dnia 26.01.2002; Kraj; s. 24
Reklama