Już nie tylko elektryczne samochody, ale też i rowery mają doczekać się państwowego wsparcia. Jednak pieniądze dla chętnych cyklistów mogą wyczerpać się w błyskawicznym tempie.
W wielu dużych miastach inwestycje tramwajowe są priorytetem dla lokalnych prezydentów. W stolicy jednak tramwaje muszą rywalizować o łaskę rządzących z metrem. Na szczęście ostatnio dość skutecznie.
Największa w Unii Europejskiej liczba samochodów na głowę statystycznego Polaka to nie przejaw bogactwa, lecz ubóstwa – komunikacyjnego.
Już 7 kwietnia głosowanie na prezydentów, burmistrzów, wójtów czy radnych. O czym będą te wybory? Jak wybrać właściwe osoby? Rozmowa z Arturem Celińskim.
Krótko przed wyborami samorządowymi kolejne gminy wprowadzają u siebie bezpłatną komunikację miejską. To ma być dobre dla mieszkańców i dla środowiska. Eksperci mówią, że będzie złe.
W dniu wyborów czeka nas komunikacyjna promocja – autobusy dotrą do najdalszych wsi i przysiółków, a w wielu miastach pojedziemy bez biletów. Szkoda, że już w poniedziałek wielu Polaków czeka przykry powrót do rzeczywistości. Także tej transportowej.
Politycy odkryli wreszcie transport zbiorowy, ale ich pomysły i obietnice niekoniecznie pomogą pasażerom. Bo do walki z wykluczeniem komunikacyjnym potrzebujemy nie tylko pieniędzy, ale też porządnego prawa.
Już za rok najstarsze samochody nie wjadą do Krakowa i centrum stolicy, a za dwa lata do wielu innych metropolii. Tak oto dobry rząd pozwala na import starych trujących aut, a złe samorządy próbują stawiać przed nimi szlabany.
Czy niemiecka oferta skłoni inne kraje do podobnego ułatwienia życia pasażerom pociągów i komunikacji miejskiej? My raczej większych złudzeń mieć nie powinniśmy – głównie z powodów politycznych.
W czasach drogiego paliwa komunikacja miejska powinna się rozwijać. Tymczasem brakuje kierowców, a rachunki za prąd do tramwajów i elektrycznych autobusów rosną w zawrotnym tempie. Pomoc od rządu nie nadejdzie.